sobota, 7 września 2013

Rozdział 19

                VICTORIA



         Rano obudził mnie ożywczy zapach kawy i kroki w kuchni, ale ze zdziwieniem stwierdziłam, że Kurt nadal śpi obok mnie. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju. Przez drzwi do kuchni wszedł Izzy. Wyplątałam się z ramion Blondyna i popatrzyłam na Bruneta ze zdziwieniem.
- Co ty tu robisz, braciszku?
- Kawę i śniadanie, siostrzyczko. Nie widzisz?- uśmiechnął się ironicznie.
- Eh... To widzę, ale pytam co ty robisz w moim domu. Nie przypominam sobie, żebyś tu nocował.
- Bo nie nocowałem. Przyszedłem do ciebie rano, ale spałaś i nie chciałem cię budzić.
- A która jest godzina?
- Koło jedenastej.- postawił na stoliku obok kanapki i trzy kubki z kawą. Chciałam obudzić Kurta, ale wyglądał słodko jak aniołek i nie miałam serca przerywać mu snu. Przesiadłam się na drugą kanapę obok Izzyego. Spojrzałam nieufnie na kubek.
- Bezkofeinowa?
- Uśmiechnęłam się do niego i upiłam mały łyk. Nie minęła chwila jak musiałam pędzić do łazienki. Brunet poszedł za mną. Kiedy blada i bez chęci do życia wróciłam do salonu wsparta na ramieniu chłopaka, blondynek już nie spał. Popatrzył na mnie zatroskany.
- Mdłości?- pokiwałam głową. Izzy spojrzał na mnie zdumiony.
- Nie patrz tak. To też mój brat, ufam mu tak jak tobie. Wie o mnie wszystko.
- No przecież nic nie mówię. Jestem tylko zdziwiony, że Kurtowi powiedziałaś, a Axlowi nie.
- Wiesz, że boję się tego jak zareaguje, ale nie martw się, powiem mu.- przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Wiem Vic.- usiedliśmy i razem zjedliśmy śniadanie. Źle się czułam i nie miałam ochoty nigdzie iść. Chłopcy to rozumieli i zostali w domu ze mną. Wzięliśmy sobie koc i poszliśmy na ogródek. Rozłożyliśmy się pod drzewem w cieniu i zaczęliśmy rozmawiać. Ja z Kurtem nadrabialiśmy zaległości, a Izzy poznawał blondyna i dowiadywał się o mnie różnych rzeczy. Po pewnym czasie on również zaczął się udzielać w rozmowie.Po południu zamówiliśmy pizzę na obiad i dalej rozmawialiśmy. To była jedna z cech naszych rozmów, czy to moich i Kurta, czy moich i Izzyego- nigdy nie miały końca. Potrafiliśmy rozmawiać godzinami i tematy nam się nie kończyły. Zawsze znajdowało się coś nowego. Wieczorem było bardzo gorąco, więc postanowiliśmy spać na dworze. Oczywiście opiekuńczy bracia przynieśli mi koc, bo ,, jesteś w ciąży, i nie możesz się przeziębić, bo to może zagrozić dziecku''. Lekarze się znaleźli. Kurt wiedział, że uwielbiam wpatrywać się w niebo i wiedziałam, że on też to kocha. Kiedy Brunet już zasnął my nadal leżeliśmy przytuleni wpatrując się w gwiazdy. Po paru godzinach, szczęśliwa, zasnęłam.
          Następnego popołudnia, gdy siedzieliśmy u Gunsów, a Kurt, Dave i Krist mieli próbę, mój Ruuudzielec oznajmił, że ma dla mnie niespodziankę i porywa mnie na resztę dnia. Byłam zdziwiona i zaciekawiona, ale już dawno nie spędzaliśmy czasu tylko we dwójkę. Brakowało mi tego. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek, wtedy, gdy jeszcze byłam z Duffem. Wspominałam chwile spędzone na wycieczce, kiedy samochód się zatrzymał. Byliśmy w.... parku, którym pierwszy raz się pocałowaliśmy. Uśmiechnęłam się po raz kolejny odtwarzając tamtą scenę w głowie. Popatrzyłam na mojego chłopaka.
- Pamiętasz?- powiedział podchodząc do mnie.
- Oczywiście, jak mogła bym zapomnieć?- spojrzałam w te jego niesamowite oczy, które tak kochałam, po chwili mój wzrok powędrował na jego miękkie, słodkie wargi. Uśmiechnęłam się do niego, a chłopak mnie pocałował. Delikatnie i namiętnie, tak jak wtedy. Mocno wtuliłam się w jego ramiona i bez reszty oddałam jego pocałunkom. Kidy już się od siebie oderwaliśmy, bolały mnie usta. Axl wziął mnie za rękę i poprowadził do ławki pod drzewem, na której leżała piękna czarna róża. Podał mi ją trochę nieśmiały i przez to jeszcze bardziej słodki i kochany. Z uśmiechem przyjęłam kwiat i pocałowałam go w policzek. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ja z moim ukochanym siedzący razem w parku, trzymamy się z ręce i po prostu cieszymy się swoją obecnością. Nie potrzebowaliśmy słów, doskonale rozumieliśmy się bez nich. Niestety, wiedziałam, że tym co zaraz powiem zrujnuję ten romantyczny nastrój, ale nie byłam w stanie dłużej tego ukrywać.
- Axl?- chłopak spojrzał na mnie zaniepokojony tonem mojego głosu. Podniósł moja rękę do ust i delikatnie pocałował grzbiet dłoni.
- Co się stało, kochanie?
- Wiesz, powinnam była ci to powiedzieć od razu jak się dowiedziałam, ale bałam się twojej reakcji. Nadal się boję, ale nie jestem w stanie dłużej tego ukrywać.- wzięłam głęboki oddech- Axl, jestem w ciąży.- uważnie obserwowałam jego reakcję. Na początku był bardzo zdziwiony, potem przez jego twarz przemknął cień strachu, ale po chwili pojaśniała z radości. odetchnęłam z ulgą, ale trudniejsza część dopiero przede mną.
- To cudownie!- uśmiechnęłam się lekko.
- Ale musisz o czymś wiedzieć.- popatrzył na mnie zaniepokojony.
- Tak?
- To dziecko może być Duffa.- tym razem zobaczyłam na jego twarzy szok i złość. Ścisnęłam jego rękę.
- Zaszłam w ciążę wtedy, gdy rozstałam się z Duffem i zaczęłam być z tobą. Nie jestem pewna, którego z was to może być dziecko, ale błagam cię, kochanie, nie mów Blondynowi. Nie chcę żeby wiedział.
- No dobrze. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Może i jestem trochę za młody na bycie ojcem, ale nie szkodzi. Wiesz już czy to synek czy córeczka?- byłam zdziwiona tym jak to przyjął.
- Kocham cię, wiesz? Jesteś niesamowity, a ja jestem cholernie szczęśliwa.- pocałowałam go.- Nie, jeszcze nie wiem.
- Ja też cię kocham. Moja piękna mamusiu.- wyszczerzył się do mnie. Następne parę godzin spędziliśmy na przekomarzaniu się nad imieniem dla dziecka, ale w końcu i tak żadnego nie wybraliśmy. Postanowiliśmy jeszcze przejść się po parku i wrócić do domu. Powiedziałam Axlowi, że Kurt i Izzy wiedzą, ale nie wydał się tym faktem jakoś specjalnie zmartwiony. Rozumiał dlaczego bałam się mu powiedzieć.
             Po powrocie do domu, Axl od razu postanowił podzielić się radosną nowiną z chłopakami. Nie miałam nic przeciwko temu. Zebrał wszystkich w salonie, złapał mnie za rękę i stanął przed naszą kochana bandą.
- Chłopaki, Axl i ja chcielibyśmy wam coś powiedzieć.- spojrzeli na nas zdziwieni. Tylko Izzy wiedział o co chodzi i uśmiechał się do mnie.
- Victoria jest w ciąży. Będziemy mieli dziecko.- radosny skrzek Rudzielca przerwał ich rozmowę i po tych słowach zapanowała pełna zdziwienia cisza. Po kilku chwilach kiedy się opanowali, zaczęli nam gratulować.Oczywiście chłopcy postanowili to opić i ja jedyna musiałam się zadowolić sokiem pomarańczowym. Mój kochany chłopak był bardzo delikatnie mówiąc zalany w trzy dupy, reszta podobnie i tylko Slash(!) postanowił dotrzymać mi towarzystwa (i trzeźwości) i nie wypił dużo. Nawet się z tego ucieszyłam, bo chciałam z nim pogadać. Zostawiliśmy prawie nieprzytomnych chłopców w salonie, a sami poszliśmy do sypialni Saula. Spodziewałam się ogromnego syfu, ale nie był tak źle. Oczywiście pod oknem stało kilka gitar. Usiadłam na łóżku, a chłopak obok mnie.
- Wiesz, Kudłaczu, chciałam z tobą pogadać.
- Chyba domyślam się o czym.- uśmiechnął się.
- Tak dokładnie. O tobie i Travisie. Wiesz jeśli nie chcesz, to nie mów, ale wbrew pozorom lubię romantyczne historie.- teraz oboje szczerzyliśmy się jak Adlerek na prochach.
- Eh... Niby czemu miałbym ci nie mówić? Przecież dzięki tobie jesteśmy razem.- oparłam się plecami o poduszki, a chłopak po chwili zrobił to samo.
- No to opowiadaj, co tam u was?
- Wiesz, jest świetnie. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Travis jest cudowny. Bardzo go kocham, wiesz.
- Wiem, rozumiem.
- Ostatnio poszliśmy sobie na spacer wieczorem. Po opuszczonej części parku, nie muszę mówić dlaczego. Nawet nie wiem jak ci to opisać, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi. Tak samo jest z tobą i Axlem. Jak się dłużej nie widzimy....
- To aż boli.- dokończyłam za niego.- Wiem. Cieszę się, że masz kogoś takiego.
- Ja też się cieszę. Aha, jutro po południu się spotykamy i Travis chce żebyś też przyszła.
- Ja? A po co?
- Nie powiem, niespodzianka.- wytknął język i jak małe dziecko nie chciał mi powiedzieć o co chodzi. Podał mi tylko adres klubu, z tego co kojarzyłam w dosyć obskurnej dzielnicy i kazał być przed wejściem o 16. Chcąc, nie chcąc się zgodziłam. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, a potem poszłam do pokoju mojego chłopaka i zasnęłam.
             Po południu, tak jak umówiłam się ze Slashem, poszłam pod klub. Kidy byłam kilka ulic od niego, zaczepił mnie jakiś facet. Wyciągnął nóż.
- Dawaj kasę, dziwko, bo ci tą śliczną buźkę poharatam.
- Odpierdol się idioto, nie mam kasy.
- Nie żartuję daj kasę, bo pożałujesz.
- Kurwa, drukowanymi literami mam ci to powiedzieć? NIE MAM KASY. - ominęłam go i zaczęłam iść dalej.
- Sama tego chciałaś.- usłyszałam za plecami i po chwili ten dupek przytrzymywał mnie za ramiona i wbił nóż głęboko w mój brzuch, a potem przesunął nim w bok. Poczułam okropny ból, ale nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o dziecku. Facet rzucił mnie na ziemie i zaczął przeszukiwać. Oprócz strachu zdążyłam jeszcze poczuć złośliwą satysfakcję. Naprawdę nie miałam przy sobie pieniędzy. Potem straciłam przytomność.
            Nie wiem ile to trwało, ale po jakimś czasie zaczęłam wyłaniać się z ciemności. Pierwszą rzeczą jaka do mnie dotarła był cholerny ból brzucha. Potem usłyszałam głosy rozmawiających osób i czyjąś dłoń gładzącą moją. Po chwili przypomniałam sobie co się stało i ogarnął mnie strach. Odpędziłam od siebie resztki ciemności i z wysiłkiem uniosłam powieki. Okazało się, że osobą, która gładzi moją rękę jest Axl. wyglądał okropnie. Podkrążone, przekrwione oczy, ślady łez na policzkach, rozczochrane włosy. Kiedy delikatn9ie ścisnęłam jego palce, spojrzał na mnie z nadzieją, a po chwili na jego twarzy odmalowała się ulga i ogromna radość. Rozejrzałam się po pokoju. Siedzieli tu wszyscy Gunsi, Slash przytulony do Travisa, a na dodatek Kurt ze swoja ekipą. Nie mam pojęcia jakim cudem oni wszyscy się tu zmieścili i żadna pielęgniarka ich jeszcze ie wyrzuciła.
- Ej, idioci, zamknijcie się.- powiedziałam trochę zachrypniętym i słabym głosem, a oni wszyscy odwrócili się i popatrzyli na mnie. Rzucili się w stronę łózka i po chwili ściskali mnie ze wszystkich stron. I pomimo tego, że brzuch mnie jeszcze bardziej bolał, byłam szczęśliwa, że tu ze mną są.
- Dobra, odsuńcie się, bo ją zgnieciecie.- Axl, jak zawsze opiekuńczy. Wszyscy przysunęli sobie krzesła do łóżka, a ci którym krzesał zabrakło usiedli obok mnie na łóżku. Musiałam zadać im jedno pytanie, ale bałam się odpowiedzi.
- Axl, a co z dzieckiem?- popatrzył na mnie smutnym, przepełnionym bólem wzrokiem. Nie, to niemożliwe! Błagam, tylko nie to! Popatrzyłam na twarze chłopaków. Wszyscy mieli spuszczone głowy, żaden nie mógł mi spojrzeć w oczy. W końcu Izzy zebrał się na odwagę.
- Vic, tak mi przykro.- popatrzył na mnie z bólem- Straciłaś dziecko.- bólu jaki poczułam gdy to powiedział nie da się opisać słowami. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Axl natychmiast przysunął się bliżej mnie i mocno objął ramionami moje trzęsące się od szlochu ciało. Widziałam, że chłopak czuje to samo, że jemu też jest ciężko, ale mimo wszystko stara się mnie wesprzeć.
          Obudziłam się z ogromnym strachem. Nie byłam pewna co jest snem, a co prawdą. Zaczynało świtać i dzięki temu mogłam rozejrzeć się po pokoju, w którym spałam. Ze zdziwieniem i przerażeniem stwierdziłam, że to sala szpitalna. Chłopcy spali na krzesłach, niemal tak jak w moim śnie. Axl leżał z głową gdzieś w okolicy moich ud. Popatrzyłam na siebie. Miałam podpięte kilka kroplówek i byłam ubrana w szpitalną koszulę. Przejechałam ręka po brzuchu. Cholera jasna! Szwy. Coraz bardziej się bałam, nie czułam bólu, więc musiałam dostawać morfinę. Ja pierdole! Boże, błagam, nie bądź tak okrutny. Ja nie mogę stracić tego dziecka! Po mojej twarzy spłynęło kilka łez. Sama nie wiem czy to z rozpaczy, smutku, a może jeszcze z innego powodu. Opanowałam się jednak i z ogromnym wysiłkiem podciągnęłam się wyżej na poduszki. Na szczęście Izzy spał po drugiej stronie mojego łóżka, na przeciwko Rudego.
- Izzy! Izzy wstawaj!- powiedziałam najgłośniej jak mogłam, ale to i tak był tylko żałosny, słaby szept. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak uniósł lekko głowę. Kiedy zobaczył, że jestem przytomna, uśmiechnął się z ulgą.
Vic! Obudziłaś się! Boże, nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy. Axl wpadł w taką panikę jak się dowiedział, że jesteś w szpitalu... Ale nie ważne. Teraz już nic ci nie będzie.- przytulił mnie.
- Izzy, błagam powiedz mi co z dzieckiem.- wyszeptałam mu na uch łamiącym się głosem.
- Spokojnie, kochanie. Dziecku nic nie jest, a tak nawiasem mówiąc to dzieciom. Straciłaś bardzo dużo krwi i gdyby Travis cie nie znalazł, pewnie byś umarła- z trudem przyswajałam informacje. Travis mnie znalazł. Uratował mi życie.Mi i...
- Zaraz, zaraz. Dzieciom?!
- Tak, kochanie, dzieciom. Musieli ci zrobić USG, żeby sprawdzić, czy dziecku nic się nie stało. Oczywiście nas nie chcieli wpuścić, tylko Axla. Jak wyszedł był w takim szoku, a za chwilę prze szczęśliwy zaczął się wydzierać na cały szpital, że będziecie mieć bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. Pielęgniarki ledwo go uspokoiły.- ulga jak mnie zalała i radość, że nie będę mieć jednego dziecka, a dwoje... To było niesamowite uczucie. Kiedy wyobraziłam sobie wydzierającego się na korytarzu Rudzielca nie mogłam się opanować i parsknęłam śmiechem. Gdy się opanowałam poczułam tak ogromne zmęczenie, że zaczęłam zasypiać na siedząco. Izzy to zauważył i pomógł mi się wygodnie położyć. Niemal natychmiast zasnęłam.
        Rano chłopak musiał już rozgłosić radosną nowinę, że odzyskałam przytomność w nocy, bo gdy się obudziłam powitało mnie dziewięć par wpatrzonych we mnie oczu.
- Cześć.- wyszczerzyłam się do nich, a oni odpowiedzieli mi tym samym. Zauważyłam, że Slash i Travis trzymają się za ręce i popatrzyłam na Kudłacze pytającym wzrokiem. W odpowiedzi chłopak się uśmiechnął i pocałował Travisa. Byłam w lekkim szoku, a kiedy chłopcy zaczęli wiwatować i krzyczeć ,,Gorzko, gorzko'' i z wymowną miną patrzeć na mnie i Axla, trochę się pogubiłam. Pocałunek chłopaka z pewnością nie pomógł mi ogarnąć o co chodzi, ale za to wprawił mnie w jeszcze lepszy nastrój. Kidy już się od siebie odkleiliśmy, spojrzałam na Travisa. Patrzył na Slasha maślanym wzrokiem. Od razu było widać, jak bardzo go kocha.
- Travis, dziękuję ci, że mnie uratowałeś. Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę.- popatrzył na mnie uśmiechnięty i zdumiony.
- Ale ja tylko odwdzięczyłem ci się za to co dla mnie zrobiłaś. Nie jesteś mi nic winna.- uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo i tym razem to reszta nie miała pojęcia o co chodzi. I dobrze. Potem przyszedł lekarz i wywalił chłopaków za drzwi.
- Ma pani ciekawych przyjaciół. I bardzo oddanych.- powiedział sięgając po kartę.
- Wiem, są niesamowici.
- Ten rudy, pani chłopak, zrobił takie zamieszanie jak się dowiedział, że będziecie mieć bliźnięta...- zachichotał.
- Nie wątpię. Axl daje się ponieść emocjom, ale jest bardzo opiekuńczy. Pewnie dał wam popalić.- lekarz popatrzył na mnie rozbawionym wzrokiem.
- A żeby pani wiedziała.- oboje parsknęliśmy śmiechem.- Wygląda na to, że wszystko jest w porządku i po południu dostanie pani wypis, ale proszę się nie przemęczać. Na zdjęcie szwów niech pani przyjdzie za tydzień.
- Dobrze, dziękuję.- tak jak powiedział lekarz, po południu dostałam wypis i chłopcy zawieźli mnie do domu. Oczywiście wszyscy ze mną zostali. Nie wiem co bym zrobiła bez takich przyjaciół jak oni.

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 18

Z dedykacją dla Kamz, która męczyłam mnie na gg (to bardzo motywuje) i dla Patryka, z tego co wiem jedynego chłopaka, który to czyta. Dzięki :)



                (VICTORIA)



         Chłopak zjawił się punktualnie i po kilku chwilach wyszliśmy. Po drodze rozmawialiśmy o różnych duperelach. Okropnie się denerwowałam. Kiedy weszliśmy do poczekalni ledwo mogłam ustać. Izzy złapał mnie za rękę i to mnie trochę uspokoiło. Trochę. Gdy przyszła moja kolej, stanęłam jak sparaliżowana. Nie potrafiłam wejść do gabinetu. Brunet delikatnie zaprowadził mnie do środka, ścisnął moją rękę, żeby dodać mi otuchy i wyszedł. Pani doktor była dosyć miła, lecz kiedy stwierdziła, że jestem w ciąży od około sześciu tygodni, zbladłam. Krzyknęłam z przerażenia. Szósty tydzień? O Boże, o Boże, o Boże. Boże. Do gabinetu wpadł Izzy nie zwracając uwagi na krzyki pielęgniarek. Ledwo mogłam się utrzymać na krześle. Zrobiło mi się cholernie słabo. Chłopak uklęknął obok mnie i złapał mnie za rękę.
- Victoria, co się stało?!
- Izzy... Izzy jestem w szóstym tygodniu ciąży.
- No i w czym problem?- popatrzyłam na niego.
- Nie rozumiesz? Szósty tydzień.- tym razem chyba do niego dotarło.
- Czyli, że...
- Tak, ojcem może być albo Duff, albo Axl.
- Jasna cholera.- dokładnie się z nim zgadzałam. Wypadliśmy z gabinetu jakby coś nas goniło. Potrzebowałam świeżego powietrza i długiego spaceru. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz odetchnęłam głęboko.
- Ile ja bym dała żeby móc teraz zapalić.- westchnęłam.
- Nie wolno ci.
- Wiem przecież. - poszliśmy się przejść do parku. Musiałam pomyśleć i uspokoić się. Weszliśmy do rzadko uczęszczanej części parku nad staw, gdzie lubiłam przesiadywać. Usiedliśmy pod wierzbą i każde z nas pogrążyło się we własnych  niewesołych myślach.
         Dwie godziny później ruszyliśmy do domu. Uspokoiłam się trochę i byłam w stanie myśleć o czymś innym, niż tylko o tym, kto jest ojcem. Kidy weszliśmy do środka, okazało się, że chłopcy właśnie jedzą obiad. Z chęcią się do nich przyłączyliśmy. Nagle Duff wypalił:
- Wepfie, bo...
- Idioto, nie z pełnymi ustami.- skarcił go Slash. Blondyn przełknął makaron.
- Wiecie, bo zapomniałem wam powiedzieć. Dzisiaj jest koncert takiego jednego zespołu. Może byśmy poszli?
- Jakiego zespołu?
- Eee Nirvany.
- Hmmm.... Nie kojarzę.
- No bo zespół się dopiero rozkręca, dlatego wstęp do klubu jest darmowy. Słyszałam ich wcześniej. Powinni wam się spodobać.
- No dobra, pójdziemy.- kto wie, może nie będzie tak źle. Sprzątnęliśmy po obiedzie i poszłam do siebie się przebrać. Godzinę później chłopcy po mnie przyjechali. Kiedy weszliśmy do klubu, nikogo jeszcze nie było.  Usiedliśmy przy barze i chłopcy zamówili Danielsa, a ja z wielkim żalem musiałam zadowolić się wodą. Godzinę później klub trochę się zapełnił. Slash zgubił się gdzieś w sali, ale wcześniej widziałam jak Travis wchodzi do środka, więc nie przejmowałam się. Izzy cały czas siedział koło mnie i pilnował, żebym nie piłam niczego zawierającego procenty, co powoli zaczynało mnie denerwować. No przecież wiem, że jestem w ciąży i nie mogę pić! Nie jestem dzieckiem. Spojrzałam na scenę. Zespół zaczął się rozkładać. Zachłysnęłam się łykiem wody. Przecież ja go znam! Nieee, to nie możliwe.
        Podeszłam do sceny. A jednak możliwe.
- Kurt?- zapytałam niepewnie. Blondynek uniósł głowę i już miałam pewność.
- Victoria! Co ty tu robisz?- padliśmy sobie w objęcia.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłam. Przyszłam z przyjaciółmi na wasz koncert. Nie wiedziałam, że to twój zespół.
- Też za tobą tęskniłem, kochanie. cieszę się, że cię widzę. Mieszkasz teraz w LA?
- Tak.
- A co u twojej babci?- posmutniałam.
- Umarła.
- O Boże, tak mi przykro. Przepraszam, nie wiedziałem.- mocniej się do niego przytuliłam, ale po chwili obok nas zjawili się chłopcy. Axl wyraźnie się zdenerwował. Wyplątałam się z objęć Kurta.
- Kochanie, nie denerwuj się. To mój najlepszy przyjaciel z poprzedniej szkoły. Chłopcy, poznajcie Kurta. Kurt, to są Axl, mój chłopak, Izzy, mój brat, rozumiesz, Steven, Duff i Slash.- kolejno uścisnęli sobie dłonie. Niechęć Axla zmalała, Kurta nie dało się nie lubić. Przy Izzym, chłopak zatrzymał się na dłużej. Chwilę mu się przyglądał.
- Więc to ty zająłeś moje miejsce? Miło mi cię poznać.- chłopcy uśmiechnęli się do siebie. Wiedziałam, że ta dwójka najbardziej się polubi. W końcu oboje byli dla mnie jak bracia.
- Chodźcie, poznacie chłopaków.- zaprowadził nas na zaplecze.- To jest Dave, a to Krist*.- wskazał na dwóch chłopaków z długimi, brązowymi włosami. Chłopcy zaczęli z nimi rozmawiać, a ja chciałam się dowiedzieć, co działo się u mojego brata, przez te kilka lat, przez które się nie widzieliśmy. niestety, długo nie porozmawialiśmy, bo wszedł właściciel klubu i oznajmił, że mają wychodzić na scenę. Umówiliśmy się, że poczekamy na nich po koncercie, a potem pojedziemy do mnie, bo bliżej. Wyszliśmy za zespołem i stanęliśmy pod sceną.
           Po pierwszej piosence zbierałam szczękę z podłogi. Mój blondynek miał niesamowity głos! I wymiatał na gitarze, ale chłopcy wcale nie byli od niego gorsi. Zespół brzmiał po prostu cudownie. Wpatrywałam się w scenę z.... Właściwie nawet nie wiem jak to nazwać. Od razu ich pokochałam. Zmusiliśmy ich do bisowania, z czego Kurt był chyba zadowolony. Mimo, że nie było jakiegoś tłumu, pod sceną panował ścisk. Wszyscy dawali się porwać muzyce i niesamowitemu wokalowi Kurta. Istne szaleństwo. Potem kiedy wszyscy padnięci zwaliliśmy się do mojego domu chłopcy zaczęli rozkręcać imprezkę. Eh... jutro będzie leczenie kaca. Boże, a ja bd siedzieć i patrzeć. Nawet kropelki piwa nie mogę wypić. Po chwili poszłam do kuchni, odpocząć trochę od wrzasków moich narwańców. Za mną wszedł Kurt.
- Hej, słoneczko, rozchmurz się. Coś się stało?
- Długo by opowiadać.- chłopak podał mi butelkę wódki, ale pokręciłam głową. Zdziwił się, bo nigdy nie odmawiałam alkoholu.
- Ooo, widzę, że to coś poważnego.
- A żebyś wiedział.- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- Potem ci opowiem. Jak będziemy sami.- pokiwał głową i zostawił mnie w kuchni. Siedziałam tam jakiś czas rozmyślając, nad starymi czasami. Wspominałam czasy, kiedy przyjaźniłam się z Kurtem. Potem poszłam spać, ale nie mogłam zasnąć i wcale nie przez hałasy z dołu, ale przez moje myśli. Czułam się fatalnie nie mówiąc nic Axlowi. Jeszcze gorzej czułam się wiedząc, że to może nie być jego dziecko, ale może Kurt coś wymyśli. Tak, Kurt na pewno pomoże. Z tą myślą zasnęłam. Rano cieszyłam się, że chłopcy jeszcze spali, bo przynajmniej nikt nie widział jak biegnę do łazienki. Kiedy już udało mi się opanować mdłości, zaparzyłam sobie ziołowa herbatkę i postanowiłam zobaczyć jakie zniszczenia poczynili moi koledzy, ale nie spodziewałam się tego co zobaczyłam. Mianowicie: wszędzie gdzie się tylko dało leżały butelki i niedopałki papierosów i nie tylko, z dywanem mogłam się pożegnać, z połową mebli także. Pobojowisko. tylko tak można to opisać. Wkurzyłam się nie na żarty. Rozumiem imprezować, ale zdemolować mi salon!? Lekka przesada. Winowajców znalazłam w sypialni na dole. Nie mając litości wybrałam najostrzejszą, najgłośniejszą płytę jaką miałam i puściłam im na pobudkę. Jękom nie było końca.
         Po paru godzinach sprzątnęli jako tako pokój i poszli do siebie. Dave i Krist poszli przespać się do kuzynki któregoś z nich, a Kurt został. Był w dobrej kondycji. Widocznie wypił znacznie mniej niż reszta. Usiedliśmy ma kanapie, która cudem ocalała i rozmawialiśmy do wieczora. Nie miałam przed nim żadnych tajemnic, dlatego opowiedziałam mu, o tym, że jestem w ciąży i resztę tego zamieszania. Na początku był w szoku, ale potem naprawdę starał się pomóc. Niestety, nie udało nam się znaleźć jakiegoś dobrego wyjścia. Będę musiała powiedzieć Axlowi prawdę i to najlepiej tak szybko, jak się da. Opowiedziałam Blondynowi, że chłopcy tez mają zespół. Zainteresował się tym i obiecał, że kiedyś pojadą razem w trasę.
- Mam coś dla ciebie. Chciałem ci to dać zanim wyjechałaś, ale nie zdążyłem.- wyszedł i po chwili wrócił z małym, czarnym pudełeczkiem. Podał mi je, a ja z ciekawością podniosłam wieczko. Leżał tam prześliczny wisiorek w kształcie róży z płatkami wysadzanymi czarnymi brylancikami. Łodyga była z ciemnego metalu i miała malutkie kolce.
- Kurt, dziękuję. Jest przepiękny. Musiał cie kosztować fortunę.- popatrzyłam na niego zachwycona. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek.
- Chciałem ci dać, coś, żebyś zawsze o mnie pamiętała. Pracowałem na niego całe wakacje.
- Przecież wiesz, że nigdy bym o tobie nie zapomniała. Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też.- przytuliłam się do niego mocniej. Prawie całą noc spędziliśmy na wspominaniu. Zasnęliśmy nad ranem, przytuleni na kanapie.


--------
Nie wiem kiedy dodam następny. To może być za kilka dni, a może za dwa tygodnie. To zależy od tego co będzie w szkole i ile będę miała wolnego czasu, ale postaram się, żeby to nie była długa przerwa.
Wiem, że nie za długi, ale jest :)

Moja gitara- Alvera CG100

Chciałyście wiedzieć jaką mam gitarę to proszę :D
Trochę kiepskie zdjęcie, bo telefonem robiłam :)
I mam pytanko: nie jest może ktoś z okolic Bydgoszczy, bo ktoś by mnie mógł uczyć grać :D Jakby co to pisać na gg :)