wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 9

(VICTORIA)




        Obudziłam się i przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że przecież wczoraj chłopcy odebrali mnie ze szpitala. Uśmiechnęłam się i rozejrzałam po pokoju, który z pewnością należał do Duffa. Przez okno wpadało słabe światło. Zastanawiałam się czy to dlatego, że szyba jest tak cholerni brudna, czy przespałam cały dzień i słońce właśnie wstaje. Podeszłam do okna ostrożnie stawiając stopy na górach śmieci, które zalegały na podłodze i stwierdziłam, że jedno i drugie. Westchnęłam, wygrzebałam z szafy chłopaka koszulę wyglądającą na czystą i jakieś poszarpane spodnie które były na mnie tylko trochę za duże i poszłam pod prysznic. Zimna woda otrzeźwiła mnie na tyle, że byłam w stanie zejść za schodów i się przy okazji nie zabić. Zajrzałam po drodze do salonu, a tam moje kochane świry. Musieli wczoraj nieźle popić bo w powietrzu nadal unosił się zapach alkoholu. Przeszłam obok nich i ostrożnie pootwierałam wszystkie okna. Potem weszłam do kuchni, zrobiłam wszystkim kawę i z tacą, którą jakimś cudem udało mi się znaleźć poszłam ich obudzić.
- Dzień dobry słoneczka wy moje!- wydarłam się z ogromnym zacieszem. Postawiłam tacę na stole w chwili kiedy do moich uszu dotarły ich jęki i protesty.- No już. Wstawać.
- Vic! Daj spokój, ja tu umieram!
-Nie jęcz Duff. Nie ty tu jesteś w najgorszym stanie.
- Masz rację Rudy. Zadzwoni ktoś po karetkę, albo od razu po grabarza?
- Trzeba było tyle wczoraj nie pić, Izzy.- podałam im tabletki i kawę. Po około 20 minutach zaczęli dochodzić do siebie i wtedy zauważyłam, że kogoś mi brakuje.
- Hej, a gdzie do cholery jest Steve?- widać Slash też zauważył brak kolegi. Przeszukaliśmy cały dom, ale chłopaka nigdzie nie było.
- Sauliii, a on w ogóle z tobą wrócił ze sklepu?!- przez chwile zastanawiałam się do kogo Axl skierował to pytanie. Odezwał się Slash.
- Nie wiem, chyba tak.
- A więc ty jednak masz imię.- powiedziałam i zaczęłam się śmieć widząc minę chłopaka.- Dobra, zajmijmy się zniknięciem tego idioty.- wykrztusiłam kiedy się trochę uspokoiłam.- Znikał tak wcześniej?- wszyscy zgodnie pokręcili głowami. Naradziliśmy się i postanowiliśmy pójść w ulubione miejsca chłopaka.
         Podzieliliśmy się na dwie grupki i poszliśmy go szukać. Ja szłam z Rudym i Izzym, a Duff ze Slashem. Niechętnie, ale się na to zgodziłam. Ruszyliśmy do parku. Zachowywaliśmy się z Axlem dość głośno, podkładaliśmy sobie nogi, śmialiśmy się i straszyliśmy jakieś staruszki. Brunet próbował nas uspokoić, ale zrozumiał, że to nic nie da, zostawił nas w spokoju, a sam rozglądał się za naszym zaginionym kumplem. W chwili gdy weszliśmy na szczyt dość wysokiej górki Rudy podłoży mi nogę a ja straciłam równowagę, przewróciłam się i zaczęłam spadać. W ostatniej chwili chwyciłam chłopaka za koszulkę, a on upadł na mnie i sturlaliśmy się razem śmiejąc się. Zatrzymaliśmy się na dole i Axl wylądował na mnie. Nadal ze śmiechem popatrzyłam na niego. Śmiech zamarł mi na ustach. Boże, jakie on ma kurewsko piękne oczy. Nie mogłam przestać wpatrywać się w te niebieskie tęczówki. Rudy też przestał się śmiać i patrzył mi w oczy. Próbowałam się ogarnąć. Przecież mam Duffa. Co się ze mną dzieje?
- Vic, jaka ty jesteś piękna.- wyszeptał przybliżając się do mnie. Czułam dokładnie każdy centymetr jego ciała stykający się z moim. W tej chwili nie myślałam już o Duffie, nie myślałam o niczym. Jego usta znalazły się kilka milimetrów od moich i po chwili złączyły się w pocałunku. Jego wargi były takie ciepłe, miękkie. Objęłam go. Całowaliśmy się namiętnie dopóki nie przerwał nam Izzy odciągając chłopaka za włosy. Usiadłam wciąż lekko oszołomiona po pocałunku.
- Axl, co ty do kurwy nędzy wyrabiasz. Jakby cię Duff zobaczył? Zajebał by cię.
- Cholera, cholera, cholera!!! Vic przepraszam. Ja ... nie powinienem ... wybacz.- popatrzył na mnie zawstydzony.
- Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym.- pokiwał smutno głową, ale było widać, że trochę mu ulżyło.- Pomóż mi wstać.- wyciągnęłam do niego rękę. Rudzielec chwycił ją i pomógł mi się podnieść. Może mi się wydawało, ale trzymał ją o sekundę za długo. Brunet patrzył na nas podejrzliwie.
- Izzy, błagam niemów nic Duffowi. To było .... ten pocałunek to był błąd .... To nie powinno się stać. Zachowałam się szczeniacko i głupio, wiem, ale kocham Duffa i nie chcę go zranić. Rozumiesz?
- Nie martw się, mała. Nie powiem mu.- z ulgą przytuliłam chłopaka i nie patrząc na Axla poszłam dalej. Miałam mętlik w głowie. Kocham Duffa, ale cały czas mam w głowie obraz Rudego leżącego na mnie, jego oczy, smak jego warg.
       Nie potrafiłam się z tego otrząsnąć i przez resztę poszukiwań rozmyślałam nad tym wszystkim. Nie potrafiłam spojrzeć na Axla. Bałam się co wtedy mogę poczuć. Kurwa no... Dlaczego ja zawsze muszę sobie tak komplikować życie? Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że słońce zaczęło zachodzić. W końcu odsunęłam myśli na bok. Rozejrzałam się. Nie rozpoznawałam okolicy, w której się znaleźliśmy.
- Dobra, to było ostatnie miejsce, które przyszło mi do głowy. Wracamy do domu, może reszcie się poszczęściło.- poczułam się cholernie zmęczona i głodna.
- Może najpierw wstąpmy gdzieś coś zjeść.- chłopak pokiwał głową i ruszyliśmy. Zerknęłam kontem oka na Axla. Wyglądał na swobodnego i rozluźnionego, ale zauważyłam, że unika patrzenia na mnie. Westchnęłam. Podałam brunetowi kilka dolarów. Zapłacił za frytki i colę i usiedliśmy do stolika. Ja z Rudym jak najdalej od siebie. Chłopak postawił tackę na stoliku i podał nam po puszce napoju. Kiedy chciałam sięgnąć po frytkę palce moje i Axla się zetknęły. Cofnęliśmy dłonie jak oparzeni. Izzy obserwował to z rozbawieniem, a my nawet na siebie nie zerknęliśmy. Rudy podsunął mi tackę, popatrzyłam na niego niepewnie, uśmiechnęłam się i wzięłam kilka frytek. Potem on sam się poczęstował. Brunet patrzył na to ze zdziwieniem, ale nadal się uśmiechał. Kiedy skończyliśmy jeść wróciliśmy do domu. Zastaliśmy w nim Slash i Duffa. Nie mięli dla nas dobrych wiadomości. Nagle wpadłam na pomysł. Opowiedziałam o tym chłopakom i po chwili wszyscy dzwonili do szpitali i na komisariaty. Po piętnastu minutach biegliśmy już na komisariat, jak się okazało stał tuż koło sklepu, w którym Saul i Steve robili wczoraj zakupy. Podeszłam do pierwszego napotkanego policjanta i już po minucie dowiedzieliśmy się, że zatrzymali naszego kolegę wczoraj w nocy za zakłócanie porządku, ponieważ nie miał pieniędzy żeby zapłacić mandat. Na szczęście kwota nie była wysoka, więc zapłaciłam za niego i kilka minut później blondyn stał koło nas. Poszliśmy wszyscy do domu, chwilę siedzieliśmy i rozmawialiśmy, ale byłam tak zmęczona, że prawie zasnęłam. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do siebie. Miałam do przejścia prawie całe miasto, bo o tej porze żaden autobus już nie kursował. Kiedy nareszcie dotarłam pod dom ledwo trzymałam się na nogach. Od razu skierowałam się pod prysznic i do łóżka.
        Leżąc w mięciutkiej pościeli rozmyślałam o dzisiejszych wydarzeniach. Kocham Duffa, ale całowałam się z Axlem i nawet mi się to podobało. Smak jego ust, kolor oczu, nawet ciężar jego ciała. To cały czas było we mnie, w mojej głowie i chociaż starałam się jak mogłam, nie potrafiłam o tym zapomnieć, wyrzucić tych obrazów z głowy. Nie rozumiałam tego co czuje, miałam cholerny zamęt w głowie i w myślach. Co ja mam teraz zrobić? Przecież ja nic do niego nie czuję. Nie mogę czuć. Aaaaaa... Cholerny Axl, cholerne oczy Axla i te jego pieprzone, cudowne usta... Nie, ja tak dłużej nie mogę. Kochasz Duffa, zapomnij o tym co się dzisiaj stało. To był tylko jeden, nic nieznaczący pocałunek. Wstałam, usiadłam na parapecie i kontynuowałam moje rozważania. Wpatrywałam się w księżyc i gdy już zaczynał blaknąć łzy popłynęły po moich policzkach. Płakałam z bezsilności, zamętu jaki miałam w głowie. W końcu, kiedy słońca zaczęło wyłaniać się zza budynków zaciągnęłam zasłony i położyłam się spać. 









Namieszałam, wiem, jestem ZUA.
Piszcie w komentarzach o tym jak myślicie, że się ta cała sytuacja zakończy. (mniejsza o to, że to zdanie za poprawne gramatycznie to nie jest... tak, tak zdaje sobie z tego sprawę)
Przepraszam za błędy :D

1 komentarz: