poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 10

(VICTORIA)




         O dziwo obudziłam się o siódmej, czyli spałam jakieś 2-3 godziny. Wcale nie miałam lepszego nastroju niż wczoraj. Dla oderwania myśli (!) postanowiłam iść do szkoły. No dawno mnie tam nie było, a mimo wszystko czegoś tam zawsze się mogę nauczyć. Wzięłam prysznic, przebrałam się, spakowałam kilka książek do torby i już miałam wychodzić, ale przypomniałam sobie, że chłopcy przyjdą mnie szukać, więc napisałam im krótki liścik i wyszłam. Jakieś 20 minut później siedziałam przed salą słuchając muzyki. Dzięki temu udało mi się trochę zrelaksować i oderwać myśli od Axla i Duffa. Nagle ktoś wyjął mi słuchawkę z ucha.
- Te, lala czego słuchasz?
- Muzyki, spierdalaj.- popatrzyłam na tępego mięśniaka w obstawie swoich kumpli, wyrwałam mu słuchawkę z ręki i zatopiłam się w tak dobrze znanych mi dźwiękach.
- Ty wiesz kim ja jestem?!- wyraźnie się wkurwił.
- Tępym chujem, który nie rozumie co się do niego mówi?
- Nie przeginaj dzidzia.- przywalił mi pięścią w twarz. Au, poczułam jak pęka mi warga. Wstałam i spojrzałam na niego wkurzona.
- Spróbuj zrobić to jeszcze raz, a gwarantuje, że mamusia cię nie pozna.- zaśmiał się a kumple mu zawtórowali. Uderzył mnie jeszcze raz, tym razem w brzuch. Nawet się nie zachwiałam, chociaż bolało jak cholera.- Ostrzegałam.- podeszłam do niego i najmocniej jak potrafiłam walnęłam w nos. Poczułam jak pęka mu kość. Koleś wrzasnął z bólu, a krew pięknie trysnęła mu na koszulkę. Zauważyłam, że zaczynają się zbierać wokół nas ludzie. Uśmiechnęłam się drapieżnie. Ten idiota zamachnął się, ale nie trafił. Pomyślałam, że to dobrze, że na ostatniej biologii uważałam, bo wiedziałam, że jak rozwalę mu łuk brwiowy, to będzie duużo krwi. Uderzyłam dwa razy dość mocno i zauważyłam, że rana zaczyna się otwierać. Przypieprzyłam jeszcze raz, tym razem wkładając w to więcej siły. Krew zalała mu prawie całą twarz.
-Vic?- o nie, tylko nie to. Zaczęłam błagać w myślach i jednocześnie odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos. Niestety moje błagania nic nie pomogły, naprzeciwko mnie stał Axl.
- Uważaj.- odwróciłam się w samą porę żeby zobaczyć szybki ruch i chwilę później poczułam ostry ból w lewym ramieniu. O nie koleś, przegiąłeś. Chyba musiał zauważyć wściekłość na mojej twarzy, bo zaczął się rozglądać za jakąś drogą ucieczki. Zaśmiałam się w duchu i przyłożyłam mu w brzuch. Upadł na ziemie jęcząc. Odwróciłam się do Rudego i podeszłam do niego spokojnie. Patrzył na mnie zdziwiony. Po chwili chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi. Ktoś podał mi torbę i po chwili już biegliśmy do mnie.
          - Jesteś niesamowita! Nieźle go pobiłaś. Wyglądał okropnie.- popatrzył na mnie z uśmiechem, ale gdy zobaczył, że stanęłam kilka kroków za nim i trzymam się za brzuch natychmiast do mnie podbiegł.
- Nic ci nie jest?- pokręciłam przecząco głową. Po chwili ból ustąpił na tyle, że mogłam się ruszyć.
- Może nie zauważyłeś, ale ten debil kilka razy przypieprzył mi w brzuch, a ja ze stali nie jestem.
- Ale jak się z nim biłaś to odniosłem wrażenie, że jesteś twardsza niż stal.- popatrzyłam na niego. Uśmiechał się, ale gdy spostrzegł rozciętą wargę i sporego siniaka na policzku chwycił moja twarz w dłonie i zaczął delikatnie badać skaleczenie i opuchliznę. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy, ale wróciły do mnie  wspomnienia wczorajszego dnia i szybko spuściłam wzrok. Rudy chyba tego nie zauważył. Kilka chwil później puścił mnie i poszliśmy do domu.
- Axl, a tak w ogóle to co ty do cholery robiłeś w szkole?
- Yyyyy, no uczyłem się.
- Jasssne, nie pierdol mi tu tylko mów prawdę.
- No ale mówię.- popatrzył na mnie tymi swoimi nieziemsko pięknymi oczami. Był w nich smutek i jeszcze coś czego nie umiałam rozgryźć.
- Hej, czemu jesteś smutny?- weszliśmy do domu. Podeszłam do lodówki, wyjęłam z niej dwa piwa, podałam mu jedno i usiadłam obok na kanapie.
- Nie jestem smutny.- spojrzał na mnie żałośnie i po chwili w jego oczach pojawiły się łzy.
- Co się dzieje? Rudy no, powiesz mi czy nie?- przytuliłam go i wyszeptałam mu do ucha. Jego bliskość działała na mnie obezwładniająco, ale zignorowałam to.
- No bo... Bo  dziew.. dziewczyna mnie wczo... wczoraj rzuciła, bo wi... widziała jak się całowaliśmy w parku.- wychlipał. Na samo wspomnienie tamtej chwili przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Widocznie na ciebie nie zasługiwała. Nie martw się, znajdziesz inną.- popatrzył na mnie z wdzięcznością i mocniej przytulił. Nadal moczył mi koszulkę łzami, ale się ty nie przejęłam i tylko głaskałam go po włosach i po plecach.
            Nagle do pokoju wpadli Duff i Izzy. Brunet popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Ej stary, co ty robisz z moją dziewczyną?- blondy się zdenerwował, ale kiedy Rudy podniósł głowę i chłopcy zobaczyli jego mokrą od łez twarz wyraźnie się uspokoili.
- Rudego rzuciła dziewczyna.- oznajmiłam im i wygoniłam ich do kuchni.- Już jest ok?- zapytałam, kiedy zaczął się uspokajać. Pokiwał głową i odsunął się ode mnie.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy, przecież jesteśmy przyjaciółmi.- podniosłam się z kanapy i podałam mu rękę, a potem delikatnie zaprowadziłam do kuchni.
- A reszta nie przyszła?
- Niee, leczą kaca.- Duff uśmiechnął się i podszedł do mnie. Wtuliłam się w niego. Przez chwilę zapomniałam o moich pokręconych problemach, ale zaraz to wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Odsunęłam się od chłopaka.
- Kto chce kawy?- wszyscy. Po co ja się pytam, oni piją kawę z niemal z takim samym zamiłowaniem jak alkohol. Parę minut później postawiłam przed nimi kubki z parująca cieczą i chciałam gdzieś usiąść, ale nie było wolnych krzeseł. Duff chyba to zauważył, bo przyciągnął mnie do siebie, pocałował i posadził na swoich kolanach. Zerknęłam na Axla. Miał smutną minę i ślady łez na policzkach. Izzy też na niego patrzył i zaczęłam się zastanawiać czy Rudy mu przypadkiem czegoś nie powiedział. Stwierdziłam, że muszę z nim pogadać, ale nie teraz.
- No to chodź do nas Vic.- Duff wyrwał mnie z zamyślenia.
- Coo, aaa. Ale ja dzisiaj nie mogę.
- Jak to?
- No do lekarza idę, a potem na zakupy. A jutro jadę na kilka dni na wycieczkę ze szkoły.
- Szkoda, ale czekaj. Axl a ty też nie jedziesz na tą wycieczkę?- nieee, no błagam. Już myślałam, że będę miała czas tylko dla siebie. Uporządkuje myśli.
- No, jadę.- popatrzył na mnie ukradkiem ze smutnym uśmiechem.
- To w sumie nawet dobrze.- blondyn mnie objął- Będziesz pilnował Vic, żeby nic jej się nie stało.
- Hej, nie jestem dzieckiem! Potrafię o siebie zadbać.
- To akurat prawda. Stary, żebyś widział jak załatwiła takiego jednego debila dzisiaj w budzie!
- Coooo?!- popatrzył na mnie i chyba dopiero teraz zauważył siniaka i skaleczenie. Przyglądał im się z troską, a Axl w tym czasie streścił im naszą bójkę.
- Tym bardziej chcę żebyś z nią jechał. A co jak ten idiota będzie chciał się zemścić?
- Duff, spokojnie. On na nią nie jedzie. Nie musisz się tak o mnie martwić.
- Właśnie że muszę. Jesteś moją dziewczyną, kocham cię Vic i nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził.- popatrzył mi w oczy.
- Ja też cię kocham.- przysunęłam się do niego i pocałowałam. Kątem oka zauważyłam, że Izzy ciągnie Axla za rękę do drzwi.
- Nie musicie wychodzić.- powiedziałam odklejając się od wyraźnie niezadowolonego blondyna.
         Pogadaliśmy chwilę, potem pożegnaliśmy się i chłopcy poszli do siebie, a ja skierowałam się w stronę najbliższego przystanku autobusowego. Nie miałam ochoty iść przez pół miasta. Autobus przyjechał po 20 minutach. Niestety, jazda trwała trochę dłużej niż przewidywałam, bo był jakiś wypadek. Wpadłam do gabinetu z piętnastominutowym spóźnieniem. Wymamrotałam jakieś nieskładne przeprosiny i usiadłam na krześle. Lekarz coś tam mówił, zbadał mnie i wypisał receptę na tabletki, których pewnie i tak nie będę brała. Godzinę później chodziłam po galerii. Zrobiłam zakupy do domu i na wycieczkę. Wyszło siedem pełnych reklamówek. Niestety tym razem nie spotkałam po drodze Duffa ani nikogo, kto chciałby mi pomóc. Wróciłam na piechotę około piętnastej. Rozpakowałam zakupy i stwierdziłam, że przed wyjazdem przydałoby się posprzątać, ale najpierw muszę coś zjeść. Poszłam do najbliższego baru, kupiłam hamburgera i usiadłam koło okna.
- Mogę?
- Jasne, siadaj Izzy.
- Chciałem pogadać.
- O czym?
- O Axlu.- matko. Czyli raczej rozmawiali.
- Izzy, błagam. Każdy inny temat, tylko nie Rudy.
- Nie, posłuchaj. Jedziecie razem na tą wycieczkę. Martwię się o to co się może na niej wydarzyć.
- Nie martw się. Kocham Duffa i nigdy nie zrobiłabym nic co mogłoby go zranić. Już ci mówiłam, to co się wydarzyło wczoraj, to było... Sama nie wiem co to było i czemu to zrobiłam. Jestem za to pewna, że nie pozwolę żeby to się kiedykolwiek powtórzyło. Proszę, nie rozmawiajmy już o tym więcej. To mi nie pomaga.- oparłam głowę na dłoniach. Dlaczego on mi musiał o tym przypomnieć? Czy on nie rozumie jakie to dla mnie trudne?
- Vic, co się dzieje?
- Nic, po prostu próbuje to jakoś ogarnąć.- podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.- pokiwałam głową i pozwoliłam chłopakowi mnie prowadzić. Nawet nie próbował nawiązać rozmowy kiedy szliśmy. Po wejściu do domu opadłam na kanapę, na której rano pocieszałam Axla.
- Dobra, nic mi już nie jest.
- Na pewno?
- Nie, tak, nie wiem. Nie pomożesz mi, Izzy. Sama muszę sobie z tym poradzić. Jestem tylko trochę zagubiona, ale poza tym jest dobrze.
- Ok. Zostać z tobą?
- Jeśli chcesz pomóc mi sprzątać to tak.- chłopak pokiwał głową- Dzięki.- podszedł do półki z winylami i po chwili w domu rozległy się przyjemne dźwięki gitary.
- Od czego zacząć?
- Najpierw trzeba wyrzucić śmieci, wytrzeć kurze, potem odkurzyć i zmyć podłogę.
- Aż tyle tego?
- Tak, nie będzie mnie do końca tygodnie, a jak wrócę to nie będzie mi się chciało sprzątać.
- No dobra.
              Sprzątaliśmy do dziesiątej, potem zjedliśmy szybką kolację. Chciałam wygonić chłopaka do domu, ale stwierdził, że jest późno i nigdzie nie idzie. A o trzeciej nad ranem nie jest za późno żeby iść po wódkę? Musiałam się spakować i wstać na ósmą, a obecność Izzyego mi tego nie ułatwiała. Wyjęłam torbę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej ubrania, kiedy do pokoju wszedł brunet.
- Pomóc ci?- ta jeszcze czego.
- Nie, poradzę sobie.- usiadł na łóżku i przyglądał się temu co robię. Powoli zaczęło mnie to irytować.
- Co się tak na mnie patrzysz?
- Tak jakoś. Bez powodu.
- Aaha.- faceci. Nigdy nie zrozumiesz o co takiemu chodzi. Odwróciłam się do niego plecami i dokończyłam pakowanie.
- Nie wiem jak ty, ale ja muszę jutro wcześnie wstać, więc zamierzam iść teraz pod prysznic i położyć się spać.- pokiwał głową, ale nadal nie ruszał się z mojego łóżka. Westchnęłam, chwyciłam jakąś koszulkę i dresy i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, spakowałam kosmetyczkę, wróciłam do pokoju i wrzuciłam ją do torby. Chłopak nadal się nie ruszył. Nie zwracając na niego uwagi położyłam się, przykryłam kołdrą i wpatrywałam w jego plecy. Chyba coś go dręczyło, bo kilka razy zbierał sie żeby sie odwrócić i coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnował.
- No dobra. Mów o co chodzi.- odwrócił się zdziwiony- No nie patrz tak na mnie. Przecież widzę, że chcesz mi coś powiedzieć.- poklepałam pościel koło siebie i po chwili chłopak już tam siedział.
- No bo widzisz, Vic. Chodzi mi o ten pocałunek w parku. Czy ty z Axlem, no wiesz, czujecie coś do siebie?
- Mam odpowiedzieć szczerze?- skinął głową
- Ja już sama nie wiem co czuję. Mam zamęt w głowie i nie mam pojęcia jak to ogarnąć. Myślałam, że może na tej wycieczce trochę odpocznę, pomyślę, ale skoro Rudy jedzie to raczej nie ma na to szansy.
- Mógłbym go poprosić żeby został.
- Nie, nie musisz. Jakoś sobie poradzę. Nie chcę mu zrobić przykrości, a wiem, że cieszył się na ten wyjazd.
- No skoro tak mówisz. A teraz kładź się i śpij, masz być jutro wyspana.
- Dziękuję, Izzy. Bardzo mi pomagasz.
- Niema sprawy. Powiedz mi jeszcze gdzie mam spać?
- Naprzeciwko był mój pokój, ale teraz zajmuje ten. Możesz iść tam.- chłopak wyszedł i zostałam sama z moim myślami i zmartwieniami, ale postanowiłam zostawić je w domu i na wycieczce niczym się nie przejmować. Zasnęłam w miarę szybko.
              Obudził mnie zapach kawy i rogalików z dżemem. Rozchyliłam powieki i moim oczom ukazał się Izzy z tacą w rękach.
- Dzień dobry. Zamawiała pani śniadanko do łóżka?- wytrzeszczyłam oczy. Skąd on do cholery wziął świeżutkie rogaliki? Chyba zauważył mój wzrok.
- Wstałem wcześniej i poszedłem do piekarni.
- Dzięki.- wzięłam od niego tacę i zaczęłam zajadać się smakołykami.
- Nie ma za co. Wyspałaś się?
- Tak, nawet bardzo.
- To dobrze, bo zbiórka jest za pół godziny.
- ILE?? Przecież miałam budzik ustawiony na 6.30.- popatrzyłam na zegarek. Bateria musiała się rozładować, bo wskazówki zatrzymały się na 3.15. Szybko dokończyłam kawę i w wyścigowym tempie wzięłam prysznic. Ubrałam się i razem z brunetem pobiegłam pod szkołę. Kiedy się tam znaleźliśmy, okazało się, że mamy jeszcze 15 minut. Rudego i reszty jeszcze nie było. Kilka minut późnij zauważyłam szopę Slasha i po chwili już się z nim i resztą witałam. Niestety, szybko musieliśmy się pożegnać i wsiadać do autobusu. Wybrałam miejsce z tyłu, a Axl usiadł koło mnie. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc włożyłam do uszu słuchawki i pokiwałam chłopcom. Kiedy ruszyliśmy, Rudy wyjął mi słuchawkę z ucha i sam zaczął słuchać.
- Hej!!
- No co? Też chcę posłuchać.- uśmiechnął się do mnie. Westchnęłam i z powrotem odwróciłam się do okna. Jechaliśmy do malutkiej miejscowości niedaleko Portland, więc czekało nas przynajmniej 14 godzin jazdy. Pod wieczór zaczęłam przysypiać i nawet nie wiem kiedy moja głowa wylądowała na ramieniu chłopaka. Muzyka mnie usypiała i po chwili zasnęłam.

17 komentarzy:

  1. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze w końcu znaleźć trochę czasu i przeczytać całe troje opowiadanie! :)

    Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com - zapraszam na rozdział 84 :) i obiecuję, że jeśli mam zaległości to zaraz nadrobię xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział ;) http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-85.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Kasia Kasia... jesteś nie nor ma lna ;3 Pozderki ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy :D http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-91.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, to znowu ja. Kolejny rozdział napisany http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-92.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na rozdział 101. :) http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/rozdzia-101.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń