piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 17 cz.I

  Z dedykacją dla Axeas, która wchodzi na tego bloga codziennie i bardzo się niecierpliwi o kolejne rozdziały, oraz prosiła od dedykację. Ten rozdział jest dla Ciebie :)      
 UWAGA! http://see-you-in-better-life.blogspot.com tutaj macie bloga koleżanki. Wchodźcie, czytajcie, komentujcie. Naprawdę warto :)


            VICTORIA



       Zerwałam się z łóżka wcześnie rano. Musiałam załatwić parę spraw w mieście, posprzątać u siebie, zrobić pranie, itp. Zaparzyłam sobie kawę, zostawiłam chłopakom liścik i wyszłam. Dopiero po piętnastej zjawiłam się w domu. Duff spał u siebie. Zmyłam naczynia i zrobiłam zapiekankę. Zastanawiałam się czy obudzić chłopaka, czy może dać mu jeszcze pospać, ale stwierdziłam, że pomoc w sprzątaniu się przyda. Weszłam do pokoju i zrzuciłam z niego kołdrę.
- DUFF! Wstawaj!- wrzasnęłam mu nad uchem, a chłopak poderwał się jak oparzony.
- Co? Co się stało?- zaśmiałam się z jego miny. Naprawdę wyglądał przekomicznie.
- Nic się nie stało. Wstawaj, sprzątać będziemy.- powiedziałam dusząc się ze śmiechu. Zostawiłam narzekającego chłopaka samego i poszłam wyjąć zapiekankę z piekarnika. Pachniała znakomicie. Nałożyłam jej trochę na dwa talerze, wyjęłam sztućce i coś do picia. Chłopaka dalej nie było.
- Blondasku! Obiad ci zaraz zjem.- w pięć sekund był w kuchni i siedział przy stole. Eh... Faceci, tylko powiesz o jedzeniu, a zamieniają się w jakiegoś pierdolonego sprintera. Nigdy tego nie zrozumiem. Miałam nadzieję, że z zaspanego Duffa będzie jakiś pożytek, bo nie miałam ochoty na sprzątanie do północy. Jak się niedługo okazało, skończyliśmy niewiele wcześniej. Niby sprzątaliśmy, ale przy tym wygłupialiśmy się i robiliśmy jeszcze więcej bałaganu. Potem zmęczeni usiedliśmy na kanapie przed telewizorem z piwem i oglądaliśmy jakiś denny horror. Po kilkunastu minutach znudziło mi się i poszłam do siebie. Pomimo tego, że jestem cholernie zmęczona nie chciało mi się spać. Usiadłam na parapecie przy otwartym oknie i myślałam o wszystkim. Uwielbiam wpatrywać się w niebo. Jest takie bezkresne, bez ograniczeń. To pomaga mi myśleć, wspominać, a czasem po prostu odpocząć i się zrelaksować. Myślałam o Axlu. O jego pięknych oczach, włosach, ustach, głosie. Po kilku minutach dotarło do mnie, że tak naprawdę to jestem z Rudzielcem dzięki Duffowi. Gdyby mnie nie rzucił, pewnie nigdy nie powiedziałabym Axlowi co do niego czuję. Nadal borykałabym się z tym uczuciem i czułabym się winna, że jestem z Duffem, a tak naprawdę wolałabym być z kimś innym. Postanowiłam, że rano mu podziękuję.
           Potem moje myśli powędrowały do Slasha. Czy będzie szczęśliwy z Travisem? Mam nadzieję. Na razie jest i niech tak zostanie. Gorąco im kibicuje. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem, a dla mnie naprawdę nie ma znaczenia czy jest gejem, czy nie. Będę ich wspierać i im pomagać. Może zaprzyjaźnię się również z Travisem? Jeśli Slash się w nim zakochał, znaczy, że musi być w porządku, a to znaczy, że nie powinnam mieć kłopotów z polubieniem go. Przypomniałam sobie co moja babcia powiedziała, kiedy okazało się, że jeden z moich kolegów z podstawówki okazał się być gejem i ja go broniłam przed innymi. Powiedziała, że rodzice byliby ze mnie dumni, bo to oni zaszczepili we mnie tolerancję i sami mieli wielu przyjaciół homoseksualistów. Na wspomnienie o tym łzy stanęły mi w oczach i gwiazdy na niebie rozmazały się.
- Mam nadzieję, że teraz też jesteście ze mnie dumni. Ty też babciu. Tęsknię za wami.- wyszeptałam z nadzieją, że gwiazdy na nocnym niebie zaniosą moje słowa rodzicom i babci. Postanowiłam, że pójdę jutro na cmentarz. Chociaż nie wierzę w Boga, wierzę, że istnieje jakieś życie po śmierci. Potem moje myśli popłynęły do Izzyego. strasznie go kocham. Jest dla mnie bratem, którego nigdy nie miałam, ale zawsze pragnęłam mieć. Jednocześnie jest moim najbliższym przyjacielem i wiem, że mogę mu wszystko powiedzieć, pójść do niego z każdym, nawet najdrobniejszym problemem, a on mi pomoże. Pomyślałam sobie jaka jestem teraz szczęśliwa. Jeszcze kilka tygodni temu nie miałam nikogo. A teraz? Teraz mam najlepszego brata na świecie, cudownego chłopaka i niesamowitych przyjaciół. Popatrzyłam na niebo i ze zdumieniem stwierdziłam, że jest już jasno. Zaśmiałam się i wypoczęta jak nigdy, pomimo tego, że nie spałam poszłam pod prysznic.
         Nie budziłam Duffa, tylko zostawiłam mu kanapki, których nie zjadłam i liścik, że wychodzę i nie wiem, o której wrócę. Wiedziałam, że w razie czego Izzy będzie wiedział gdzie mnie szukać. Wzięłam gitarę, jak zawsze kiedy wybierałam się na groby rodziców i babci, a po drodze w kwiaciarni kupiłam trzy czarne róże i znicze. Weszłam na cmentarz, z którego unosiła się mgła. Widok był surrealistyczny. Idąc z pamięci odnalazłam dwa groby i zapaliłam na nich znicze oraz sprzątnęłam stare kwiaty i położyłam nowe. Potem jak zawsze usiadłam pod drzewem obok grobów z moją gitarą. Najpierw opowiedziałam mojej nieżyjącej rodzinie o tym co się ostatnio u mnie działo. Może to głupie, że gadam do grobów, ale wiem, że oni gdzieś tam są i mnie słuchają. Potem ogarnięta smutkiem zaczęłam grać melodię znaną tylko mnie. Moje oczy zaszły łzami, ale nie przejęłam się tym. Grałam dalej, aż poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Spojrzałam na właściciela dłoni, chociaż wcale nie musiałam. Tylko Izzy wiedział, że tu przychodzę. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam w jego oczach łzy. Przestałam grać.
- Co to było? To co grałaś.
- Nie wiem. Czasem do głowy przychodzi mi jakaś melodia i nie zastanawiam się nad tym tylko gram.
- To było piękne.- odłożyłam gitarę do futerału, a chłopak usiadł obok mnie. Objął mnie ranieniem, a ja mocno się do niego przytuliłam. Chwilę tak siedzieliśmy.
- Wiesz, moja mama też nie żyje. Jakiś idiota zadźgał ją nożem.- usłyszałam jego głos gdzieś w okolicy ucha. Odsunęłam się od chłopaka na tyle, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Były pełne łez, smutku i bólu.
- Miałem wtedy pięć lat. Prawie jej nie pamiętam. Ta melodia... Ona mi przypomniała o mamie, o tym co wtedy czułem i co dalej czuję.- powiedział łamiącym się głosem.
- Och, Izzy, nie wiedziałam.- mocno przytuliłam chłopaka.
- Nic się nie stało. Wiesz, raczej się tym nie chwalę.- słyszałam w jego głosie cień uśmiechu. Po paru chwilach odsunęłam się od niego, ale dalej się obejmowaliśmy.
- Kocham cię, braciszku, wiesz?
- Ja też cię kocham, siostrzyczko.- uśmiechnął się do mnie.
- Coś się stało, że po mnie przyszedłeś?
- No wiesz, zniknęłaś na cały dzień i trochę zaczęliśmy się o ciebie martwić.- popatrzyłam na niego ze zdumieniem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że słońce już prawię zaszło.
- Przepraszam, zupełnie straciłam poczucie czasu.
- Nic się nie stało. Chodź, pójdziemy już.- pomógł mi się podnieść, wziął moją gitarę pomimo tego, że protestowałam i poszliśmy.
          Zahaczyliśmy o mój dom, żeby zostawić gitarę i zabrać Blondyna, i poszliśmy do domu chłopaków. Po drodze podziękowałam Duffowi. Był trochę zdziwiony, ale się ucieszył. Musiałam jeszcze porozmawiać z Brunetem na temat pewnej rzeczy, która mnie martwiła, ale odłożyłam ją na później, kiedy będziemy sami. Od progu powitał mnie zdenerwowany Axl, który gdy tylko weszłam do domu rzucił mi się na szyję.
- Gdzie ty byłaś przez cały dzień?!- nad ramieniem chłopaka zobaczyłam rozbawioną minę braciszka. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Zaśmiał się i poszedł do salonu.
- Kochanie, nie denerwuj się, musiałam załatwić parę spraw na mieście.- popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Dlaczego Izzy wiedział gdzie cię znaleźć, a ja nie?
- Bo... Oj dobra powiem ci, ale później, jak będziemy sami, ok?
- No dobrze.- pocałował mnie i poszliśmy do chłopaków. Rozejrzałam się po pokoju. Slash siedział na fotelu i widać było, że jest szczęśliwy. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Izzy rozwalił się na kanapie z piwem, Duff z butelką wódki siedział na stole, ale najlepszy był Steve. Otóż Adlerek był chyba na jakiś prochach. Siedział i szczerzył się do ściany, po której bazgrał swoimi tenczowymi* kredkami. Rozwaliłam się z Axlem na drugiej kanapie i po około godzinie zasnęłam wtulona w mojego kochanego narwańca. Obudziłam się, gdy ktoś brutalnie zepchnął mnie z kanapy. Z rządzą mordu w oczach podniosłam się chcąc zabić winowajcę, którym okazał się... Axl. Rozłożył się na całą kanapę i ssał końcówkę swojej chusty, która mu się przekrzywiła. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Zrobiłam dwie kawy i powędrowałam do pokoju mojego brata. Weszłam bez pukania i zobaczyłam Izzyego, który leżał na łóżku i czytał książkę.
- Hej braciszku, nie przeszkadzam?
- Nie. Wejdź.- podałam mu drugi kubek i położyłam się obok.
- Dzięki.
- Wiesz, bo musimy pogadać.- powiedziałam upijając trochę ożywczego napoju. Trochę się denerwowałam. Chłopak od razu to zauważył i popatrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Co się stało?
- Bo...




-------
Wybaczcie, ale ten rozdział będzie w dwóch częściach. Tylko mnie nie zabijajcie :D Druga częśc będzie dzisiaj, ale trochę później.
* błąd jest celowy :)

6 komentarzy:

  1. No a więc rozdział nudny... przepraszam za to stwierdzenie ale serio szału nie ma, dupy nie urywa... Czekam na kolejny <3 /Kamz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, taki beznadziejny wyszedł, ale w następnym mam nadzieję będzie lepiej. Ten to jest tylko taki wstęp do następnego i raczej opis przeżyć bohaterki, niż rozdział. Potem będzie więcej akcji :)

      Usuń
  2. Dzięki za reklamę :) Co do rozdziału to tak szczerze mam nadzieję, że w następnym będzie więcej akcji, ale ten jakiś bardzo zły to też nie był :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :) Będzie więcej akcji w następnym i będzie trochę dłuższy. Nie mów, ten mi wyszedł tragicznie :/ Nie umiem w ciekawy sposób opisać przeżyć bohaterki :(

      Usuń
    2. No dziękuje :* Tak wchodzę codziennie :)
      No rozdział rzeczywiście trochę nudny , ale pewnie w 2 części będzie akcja.
      Wiem że komentarz krótki , bo mało akcji i nie ma co opisywać. Ale jeszcze tu dzisiaj wrócę :*
      Dzięki :)

      Axeas

      Usuń
    3. Nie szkodzi, że krótki, ważne, że w ogóle jest :)

      Usuń