sobota, 8 września 2012

Rozdział 2

(VICTORIA)



      Kiedy obudziłam się rano (czyli koło 12) w miękkim łóżku, trochę się zdziwiłam. Nie pamiętam, żebym się do niego kładła. Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze koło łóżka zobaczyłam blondyna. Najwyraźniej spał w najlepsze. Po cichu wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy wróciłam do pokoju przebrana w czyste ciuchy, pochyliłam się nad chłopakiem i stwierdziłam, że jeszcze śpi. Usiadłam koło niego, odgarnęłam mu włosy z twarzy i przyglądałam się mojemu mopowi. Wyglądał ślicznie. Ślinił się jak małe dziecko i na początku przestraszyłam się, że zaślini mi całą podłogę, ale potem przestałam się tym martwić i poszłam do kuchni zrobić nam jakieś śniadanie i kawę. Po dziesięciu minutach do pomieszczenia wszedł zaspany Duff.
-Hej. O robisz śniadanie?
-Hej. Siadaj.-podałam blondynowi kubek kawy i postawiłam na stole ogromny talerz kanapek. Wzięłam swój kubek i usiadłam na przeciwko żyrafy.
-Jak się spało?
-Dobrze, ty mnie zaniosłeś na łóżko?
-Tak. Przecież nie pozwoliłbym ci spać na podłodze.
-A czemu sam nie poszedłeś do drugiego pokoju, albo chociaż na kanapę?
-Wolałem zostać z tobą, a poza tym już mi się nie chciało nigdzie iść.-ziewnął i zabrał się za jedzenie kanapek. Potem wrzuciliśmy naczynia do zlewu, w który prawdę mówiąc leżała już pokaźna sterta.
-Duff?
-Tak?
-Nie chcę cie wyganiać, ale chyba powinnam w końcu pokazać się w szkole. Nie było mnie tam od tygodnia.
-Dobra, a mogę cię odprowadzić?
-Jeśli nie masz lepszych zajęć to możesz.-na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
-Nie mam.
-Dobra, to poczekaj tu chwilę, a ja pójdę po książki.-pobiegłam na górę, wrzuciłam do torby kilka książek i zerknęłam w lustro. Rzuciłam torbę i pobiegłam do łazienki się uczesać, a przy okazji poprawiłam oczy kredką. Wróciłam do pokoju, wzięłam torbę i zeszłam na dół. Blondyn czekał na mnie przy drzwiach. Założyłam jeszcze czarne glany i wyszliśmy z domu. Po drodze do szkoły rozmawialiśmy o muzyce i tak dowiedziałam się, że mop gra w zespole. Pod bramą szkoły pożegnaliśmy się i powiedziałam blondynowi, że może wpadać do mnie kiedy chce. Pomachałam mu, odwróciłam się i poszłam pokazać nauczycielom, że jeszcze żyje.
     Właśnie wracałam do domu. Byłam zmęczona. Po kilku lekcjach moje zajęci się skończyły, ale ja zamiast wrócić do domu postanowiłam pójść na zakupy, więc wracałam z ciężką torbą i kilkoma reklamówkami, w których były głównie ubrania i myślałam sobie jak bardzo teraz przydałby mi się Duff. Doszłam do domu i otworzyłam drzwi. Od progu uderzył mnie zapach pizzy. Zamknęłam drzwi, zsunęłam z nóg buty i weszłam do salonu. Ujrzałam tam Duffa, drugiego blondyna tylko dużo niższego i z ogromnym zacieszem na twarzy, rudą wiewiórkę rozwaloną na mojej kanapie wpieprzająca pizze, bruneta siedzącego na fotelu i człowieka-włosy.
-Cześć Vic. Jesteś głodna?-mop podbiegł do mnie i wziął zakupy.-Zaniosę ci to do pokoju.
-Duff co ty tu do jasnej cholery robisz?-uśmiech na jego twarzy przygasł na chwilę, ale zaraz z powrotem się pojawił.
-Przecież powiedziałaś żebym wpadał kiedy chcę, no to przyszedłem i przyprowadziłem kolegów z zespołu.-rozmawialiśmy na korytarzu, więc jego koledzy nie wiedzieli, że ja tu jestem. Byłam zła na Duffa, ale tylko przez chwilę. Nie umiałam się na niego gniewać.
-Dobra, możecie na razie zostać.-blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to w ogóle możliwe i przytulił mnie. Poszłam na górę się przebrać, a chłopak wziął moją torbę i zakupy, i poszedł za mną. Rzucił to wszystko na moje łóżko i sam na nim usiadł. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy i wymownie popatrzyłam na Duffa.
-To ja poczekam przed drzwiami i potem przedstawię cię chłopakom.-kiwnęłam głową z zadowoleniem i czekałam aż blondyn zamknie drzwi. Spokojnie się przebrałam i wyszłam do niego.
-Chodź.-chłopak pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do pokoju.-Chłopaki! To jest właśnie Victoria.-wszyscy jak na komendę odwrócili się w naszą stronę. Pierwszy podbiegł do mnie chłopak z zacieszem.
-Steven.-powiedział i wyciągnął do mnie rękę. Uścisnęliśmy sobie dłonie i po chwili odepchnęła go wiewióra.
-Ja jestem Axl.-chłopak również podał mi dłoń.
-Ja jestem Slash.-powiedziały włosy. Byłam ciekawa, co kryje się za tą bujną czupryną, ale nie odważyłam się odgarnąć mu tych włosów z miejsca gdzie jak sądziłam powinna znajdować się twarz Slasha. Ostatni był brunet. Jak się dowiedziałam, ma na imię Izzy.
-Siadaj,jesteś głodna?-usiadłam na kanapie koło Duffa i Stevena, a Izzy podał mi kawałek pizzy.
-Nie jesteś zła, że przyszliśmy z Duffem?
-Nie, dlaczego miałabym być?
-Widzisz, mówiłem.-powiedział Duff do Axla. Popatrzyłam na nich z pytaniem w oczach.
-Bo Axl powiedział, że będziesz na mnie zła i wyrzucisz nas za drzwi, a mnie nie będziesz chciała znać.-zaśmiałam się pod nosem i jadłam dalej.
-Masz tu coś do picia?-zapytał Slash. Pokiwałam głową i popatrzyłam na Duffa. Kiwnął głową i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z sześcioma butelkami Danielsa.
-Widzę, że nasza nowa koleżanka wie co dobre.-Slash uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Blondyn rozdał nam butelki i usiadł koło mnie. Wieczór i noc spędziliśmy na piciu i małej imprezce.
        Obudziłam się wieczorem z ogromnym kacem. Nie miałam siły otworzyć oczu, ale zebrałam się w sobie i rozchyliłam powieki. Leżałam w salonie na podłodze. Podniosłam się z wielkim trudem i ostrożnie rozejrzałam. Izzy leżał na kanapie, a właściwie nogi bruneta, bo jego głowa i reszta ciała spoczywały w dziwnej pozycji na podłodze. Poszłam do łazienki i się zdziwiłam, bo w wannie skulony leżał Axl. Zaśmiałam się cicho i natychmiast tego pożałowałam, bo moją głowę przeszył ostry ból. Poszłam do kuchni. Pod stołem leżał Steven i obejmował nogę tegoż mebla. Byłam ciekawa gdzie podziewają się Duff i Slash, więc poszłam na   górę. Otworzyłam drzwi do pierwszego pokoju, a była to moja sypialnia, ale nikogo w niej nie było. Następne drzwi prowadziły do sypialni, którą kiedyś zajmowała moja babcia, a teraz stał pusty. Zastałam tam Slasha i w tym nie było nic dziwnego, natomiast dziwne było to gdzie spał, a spał w szafie przytulony do fioletowego płaszcza z futrzanym kołnierzem. Babcia nie lubiła tego płaszcza, ale dostała go od swojej dobrej koleżanki i czasami musiała go założyć. Teraz zostało mi tylko odnalezienie blondyna. Przeszukałam resztę pokoi, ale nigdzie nie znalazłam chłopaka. Weszłam jeszcze do mojej łazienki, ale tam też go nie było. Zaczęłam się martwić. Zeszłam na dół i po raz kolejny zaczęłam przeszukiwać parter. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam blond szopę wystającą zza drzwi na ogród. Otworzyłam je szerzej i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Blondyn leżał owinięty czerwona zasłoną, którą najwyraźniej zerwał gdy wychodził na taras, ssał kciuka jak małe dziecko, a we włosy miał wplątane stokrotki. Moja żyrafa musiała się dorwać do grządki, którą kiedyś pieliłam razem z babcią, i na której hodowałyśmy różne kwiaty i zioła. Teraz rosły tam tylko stokrotki, trawa i zielsko. Wróciłam do kuchni nadal mając w pamięci ten uroczy obrazek. Naszykowałam kawę, aspirynę i wodę do popicia tabletek.
-Wstawać śpiochy!!!-wydarłam się na pół ulicy i po chwili dobiegł mnie zbiorowy jęk i przekleństwa.-Chodźcie do kuchni!-po chwili do kuchni weszła piątka chłopaków na kacu.
-Ja pierdole.
-Czego tak drzesz tego ryja do jasnej cholery?!
-Moja głowa.
-Kurwa no.
-O Boże, chłopaki, musicie się tak drzeć?!-powitał mnie chór jęków i pretensji.
-Ja też was kocham chłopaki.-powiedziałam z uśmiechem i podałam każdemu kubek kawy, aspirynę i wodę. Usiedli koło mnie przy stole i połknęli tabletki. Ja z uśmiechem sączyłam moja kawę i patrzyłam na moich skacowanych kolegów.
-No i czego się tak szczerzysz?-zapytał się Slash.
-Spójrz na Duffa to się dowiesz.-chłopcy popatrzyli na swojego nie do końca ogarniającego kolegę  i równocześnie zaczęli się śmiać. Po chwili blondyn zrozumiał, że śmiejemy się z niego i popatrzył na mnie z wyrzutem.
-Co?
-Duff, kochanie na korytarzu wisi lustro. Idź to się dowiesz.-chłopak niechętnie podniósł się z krzesła i poczłapał w stronę lustra.
-O kurwa. Co do chuja?!-usłyszeliśmy po chwili i zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej. Blondyn pobiegł do łazienki, a ja postanowiłam się nad nim zlitować i poszłam za nim. Weszłam do środka i ujrzałam Duffa siedzącego na stołku przed lustrem. Próbował wyjąć z włosów kwiatki, ale mu nie szło.
-Daj, pomogę ci.-stanęłam za chłopakiem i zaczęłam wyjmować kwiatki z jego włosów.
-Dziękuję, Vic.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do mojego mopa i wyjęłam ostatnią stokrotkę.
-Już, skończyłam.
-Dzięki, uwielbiam cię dziewczyno.-Duff wyszczerzył się, odwrócił się w moją stronę i wziął mnie w ramiona. Nagle przybliżył twarz do mojej twarz tak, że prawie stykaliśmy się nosami i pocałował mnie w policzek. Postawił mnie na ziemi. Spojrzałam na blondyna. Patrzył na mnie zawstydzony i lekko zaczerwieniony. Byłam trochę zszokowana, ale pociągnęłam chłopaka za rękaw.
-Chodź, zrobię śniadanie.-mop spojrzał mi w oczy, a kiedy się do niego uśmiechnęłam od razu się rozweselił i poszliśmy do kuchni.


(DUFF)


       O kurwa. Pocałowałem ją. Co prawda tylko w policzek, ale pocałowałem, a ona się potem do mnie uśmiechnęła. Ja pierdole nigdy tego nie zrozumiem. Teraz stoi przy szafkach i robi nam śniadanie. Zachowuje się tak jakby nic się nie stało. Ale się stało i ja tego na pewno nie zapomnę.
-Duff, ziemia do krainy jednorożców! O czym tak myślisz.-Izzy machał mi rękom przed oczami.
-Ale, że co? O co chodzi?-chłopaki wybuchnęli śmiechem, a ja starałem się dowiedzieć o co im chodzi.-No czego, kurwa chcecie?
-O czym ty tak myślałeś?
-O niczym.
-Nie pieprz tylko gadaj o czym?-postanowiłem, że im nie powiem, że myślałem o Vic.
-Yyyy. O tym, że yyy, że-o już wiem-chciałbym mieć latającą, niebieską małpkę.-powiedziałem z wielkim zacieszem na ryju. Vic, która właśnie stawiała na stole talerz z kanapkami i siadała obok mnie, prawie spadła z krzesła ze śmiechu. Wszyscy się ze mnie śmiali, ale mi to nie przeszkadzało. Zawsze się ze mnie śmieją, no może jeszcze ze Stevena ale on to jest głupi i zawsze się zachowuje jakby się nawąchał ziółek a mi nigdy nie chce dać. Śmialiśmy się i gadaliśmy i tak minął nam cały wieczór. Potem musieliśmy iść do domu. Teraz leże na moim rozjebanym łóżku, w moim zaśmieconym pokoju (jakoś nigdy nie przyszło nam do głowy, żeby posprzątać, bo po co) i myślę o Vic. Ona chyba mi się podoba. Myślenie nie było moją mocną stroną, więc zasnąłem po 20 minutach.


(VICTORIA)


      Kiedy chłopcy wreszcie wyszli, zabrałam się za sprzątanie domu. Byli tu tylko dwa dnia, a już zrobili taki bałagan, że sprzątania miałam na kilka godzin. Zabrałam się za porządki, ale najpierw puściłam na maksa płytę Aerosmith. Po kilku godzinach skończyłam sprzątanie. Wyłączyłam którąś z kolei już płytę i poszłam pod prysznic. Nie miałam siły więc od razu położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Zeszłam z łóżka i poszam posiedzieć na parapet. To jest moje ulubione miejsce. Usiadłam i spojrzałam w niebo. Księżyc właśnie wyłaniał się zza chmur. Oparłam się plecami o ścianę i pozwoliłam moim myślom odpłynąć, ale po chwili do mojej świadomości dotarło, że myślę o Duffie i o tym co się wydarzyło w łazience. Wmawiałam sobie, że to był tylko zwykły buziak i nic nie znaczył, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to nic nie daje, więc przestałam o tym w ogóle myśleć. Siedziałam tak aż za oknem zaczęło świtać, ale nie miałam już siły iść do łóżka i nie po raz pierwszy zasnęłam na parapecie.

7 komentarzy:

  1. No rozdział jest git, tylko zauważyłam mega-rażący-błąd, a mianowicie Twoje "-Choć.-chłopak pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do pokoju."
    "Choć" to chyba powinno być CHODŹ! xD
    No, a poza tym to git :D buziak od Duffa *___*, zaspany Duff *______* aaaww! No i Slashowe włosy! *___________________*
    Czekam na więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2012/09/rozdzia-73.html a więc u mnie pojawił się nowy rozdział + info. Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog już nie moge sie doczekać następnego rozdziału i plosche o info kiedy następny rozdział i zaprzaszam na mojego bloga: JELLIS-ITS-MY-LIVE.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No hej! :) Zareklamowałaś się u mnie, więc postanowiłam wejść, no bo w końcu mnie uwielbiasz :] Szkoda tylko, że nie zadałaś sobie trudu, by skomentować rozdział, no ale ja do takich osób nie należę i zaraz ładnie się tutaj wypowiem, oczywiście świadoma, że w trzy sekundy po przeczytaniu mojego cudnego komentarza przestaniesz mnie „uwielbiać“...
    Także, zaczynam od prologu.
    I już po pierwszych zdaniach jestem cholernie zawiedziona jednym, prostym, krótkim wyrażeniem: „Ona była inna“. Każdy jest inny, a ta dziewczyna jest po prostu dziwna, bo gdyby każdy miał takie problemy jak to, że nie przejmuje się znaczeniem swojego imienia, to na świecie nie byłoby wojen.
    Znowu kolejna rzecz, która mnie osobiście irytuje, a mianowicie wykładanie kawy na ławę. Co to jest? Kwestionariusz osobowy? „Jej rodzice zginęli w wypadku gdy miała niecały rok i od tamtej pory opiekowała się nią babcia. Przygarnęła malutką Victorię i przeprowadziły się do Los Angeles, do domku, który prawdę mówiąc nie był w najlepszym stanie. Babcia Vic odremontowała go sama. Dziewczyna była szczęśliwa, bardzo kochała babcię. Rodziców nie pamiętała. Kiedy Vic miała 15 lat jej babcia umarła. Miała tętniaka. To było rok temu. Victoria trzymała śmierć babci w tajemnicy, bo innych krewnych nie miała, a nie chciała trafić do domu dziecka.“
    Po pierwsze: Naprawdę, nie musiałaś nam tego wszystkiego tak zdawkowo tłumaczyć, bo na bank większość z tych rzeczy wyjdzie w praniu, podczas innych rozdziałów, prawda?
    Po drugie: Naukowcy z NASA dowiedli niedawno, że zdania mogą się składać z kilku czasowników i mogą zawierać przecinki! Super, nie?
    Po trzecie: Zastanów się, co jest nie tak z wyrazem „babcia“ :)
    „Po śmierci babci dziewczyna zmieniła się. Z grzecznej dziewczynki stała się wulgarna, zamknięta w sobie.“ - Kurcze, nie wydaje Ci się, że gdzieś już to było? Jakieś milion razy, na przykład...
    „Wystarczyło jej to, że na przerwie mogła usiąść w spokoju przed klasą, włożyć do uszu słuchawki i odpłynąć w muzyce. Uwielbiała słuchać muzyki. To była jej odskocznia od codzienności, problemów i świata. Nie rozumiała ludzi, którzy nie słuchali muzyki, lub uważali ją za coś zbędnego. „ - Muzyka ma dokładnie ten sam problem co babcia, przyjrzyj się.
    „Sama grała na gitarze. Nauczyła się gdy miała 6 lat. Babcia mówiła, że ma to po tacie. On też grał. Gitara, na której grała dziewczyna należała do jej taty.To był stary, dobry Gibson. Zawsze po szkole lub kiedy jej w szkole nie było, Vic chodziła do parku, do jego opuszczonej części, siadała pod starą lipą nad stawem i grała. Czasami chodziła na cmentarz, na groby rodziców i babci i im grała.“ - Szkoda, że w języku polskim nie można zastąpić słów „gitara“, „grać“ i „chodzić“ czymś innym, nie? No, kurcze, a mogłoby być tak ładnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A później...
      “...wzięłam portfel i wyszłam z domu zamykając wcześniej drzwi.“ - Jeej... To jak się wychodzi z domu, to trzeba zamykać drzwi? Ja zostawiam otwarte na oścież i jeszcze rozwieszam ulotki, że chata wolna, można wpaść na melanż. Nieprawdopodobnych rzeczy się tu dowiaduję...
      „-Jestem Duff.-przedstawił się mop. Popatrzyłam na niego z uśmiechem. nie wiem czemu ale Duff od razu wzbudził moją sympatię.“ - A ja nie wiem czemu myślniki nie mają swojej przestrzeni osobistej w Twoim opowiadaniu. Oryginalność owego tworu mnie poraża. No kto by pomyślał, że można kogo przyrównać do mopa, bo ja na pewno nie!
      „-Nie wiem. Tak po prostu.-doszliśmy do mojego domu.“ - Gdyby ktoś Ci powiedział, że opisy istnieją, a Święty Mikołaj nie, to jaka byłaby Twoja reakcja? Bo gdyby mnie na przykład taki McKagan zaczepił na ulicy, to raczej próbowałabym nawiązać rozmowę, a nie trzy zdania w drodze do domu...
      „-Po prostu. Moi rodzice zginęli w wypadku kiedy miałam rok a, a babcia, która się mną opiekowała od tego czasu umarła w zeszłym roku.-nie wiem czemu ale w moich oczach pojawiły się łzy.“ - Naprawdę, nie należę do osób normalnych, ani szczególnie nieśmiałych, ale raczej nie mówi się takich rzeczy nowo poznanym osobom z ulicy, jakkolwiek uroczo by się nie uśmiechały.
      „Więc (wiem, nie zaczyna się zdania od więc ale moja pani od polskiego raczej tego nie przeczyta a wam to chyba nie przeszkadza)“ - Ty chyba zapomniałaś, że zaprosiłaś mnie na swojego bloga w taki sposób, że krew mnie zalała i postanowiłam być niemiła... Owszem, przeszkadza mi to.
      „-Jasne.-cieszyłam się, że mop zostanie u mnie jeszcze chociaż chwile dłużej.“ - Powróćmy zatem do sprawy tego kontrowersyjnego „mopa“, który NIGDZIE nie wystąpił, NIGDY WCZEŚNIEJ... Jeśli już tak bardzo chciałaś polecieć żartem, to wypadałoby napisać to przezwisko z wielkiej litery, bo raczej stabilny emocjonalnie człowiek na cieszy się z powodu tego, że zostanie sam na sam w domu z przyrządem do mycia podłóg -.-
      „-Vic!-usłyszałam wołanie z mojego pokoju i niechętnie ruszyłam się z mojej kanapy zostawiając pustą butelkę na stoliku. Weszłam do mojego królestwa i zobaczyłam Duffa z moja gitara w ręku.“ - niegościnna i rozpieszczona dziewucha z tej Victorii... Nic tylko „moje, moje, moje“.
      „-Hej. O robisz śniadanie?
      -Hej. Siadaj.-podałam blondynowi kubek kawy i postawiłam na stole ogromny talerz kanapek. Wzięłam swój kubek i usiadłam na przeciwko żyrafy.
      -Jak się spało?
      -Dobrze, ty mnie zaniosłeś na łóżko?
      -Tak. Przecież nie pozwoliłbym ci spać na podłodze.
      -A czemu sam nie poszedłeś do drugiego pokoju, albo chociaż na kanapę?
      -Wolałem zostać z tobą, a poza tym już mi się nie chciało nigdzie iść.-ziewnął i zabrał się za jedzenie kanapek. Potem wrzuciliśmy naczynia do zlewu, w który prawdę mówiąc leżała już pokaźna sterta.
      -Duff?
      -Tak?
      -Nie chcę cie wyganiać, ale chyba powinnam w końcu pokazać się w szkole. Nie było mnie tam od tygodnia.
      -Dobra, a mogę cię odprowadzić?
      -Jeśli nie masz lepszych zajęć to możesz.-na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.
      -Nie mam.“
      Oto twór z serii „Długość dialogu odwrotnie proporcjonalna do jego sensu i treści“.
      „-Dobra, to poczekaj tu chwilę, a ja pójdę po książki.-pobiegłam na górę, wrzuciłam do torby kilka książek i zerknęłam w lustro. Rzuciłam torbę i pobiegłam do łazienki się uczesać, a przy okazji poprawiłam oczy kredką. Wróciłam do pokoju, wzięłam torbę i zeszłam na dół.“ - Myślę, że nie muszę się wypowiadać, już wiesz, co mam przeciwko temu fragmentowi, a jeśli nie wiesz, to mi przypomnij, żebym Ci napisała.

      Usuń
    2. Teraz z ręką na sercu przyznam, że dalszych fragmentów nie czytałam, bo uważam, że komentarz na więcej niż stronę Worda, to i tak dużo, a ten zajmuje już półtora.
      Oprócz błędów, których zauważyłam masę (a musisz wiedzieć, że naprawdę nie doszukiwałam się ich na siłę i wcale nie zwracałam uwagi na znaki interpunkcyjne, dzięki Bogu), trzeba jeszcze wytknąć Ci jedną, bardzo ważną, o wiele ważniejszą niż stylistyka i gramatyka rzecz, a mianowicie FABUŁĘ. Nie ma jej, przykro mi. Każdy może pisać, jeśli lubi to robić i nie chodzi tu o jakiś szczególny talent czy geniusz, ale jeśli koniecznie chcesz, by ktoś to czytał, to automatycznie prosisz o opinię i musisz przyciągnąć ciekawym pomysłem, a tu klapa.
      Poza tym, kolejna rzecz, do której muszę się przyznać, czyli to, że nieziemsko mnie wkurzyłaś swoją mało wyszukaną reklamą i dlatego tak cudownie Cię zjechałam. Rozumiem, że trzeba się jakoś wypromować, ale Ty nie wykroczyłaś poza granicę jednego i mało inteligentnego zdania, więc weszłam na bloga od razu ze złym nastawieniem.
      Pozostaje ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, a potem zaskoczyć jakimś niepowtarzalnym, świeżym pomysłem. Mnie osobiście się nie podoba, ale życzę Ci żebyś znalazła sobie takich czytelników, którzy nie będą żądali od opowiadania tego co ja ;) Choć wątpię, że takowi istnieją, a jeśli uważają, że tak, to po prostu chcą być sztucznie mili, albo zyskać o jedną osobę więcej do swoich wiernych komentatorów. Moja opinia.

      Usuń
  5. Przepraszam, chyba nie byłabym w tym dobra. Nie umiem pisać o miłości hetero, wychodzi banalnie. I przepraszam, że dopiero teraz, ale prawie nie wchodzę na gg. - Wiktoria z gg, nie ogarniam bloggera, żeby napisać to prywatnie

    OdpowiedzUsuń