niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 15

Dziękuję Justynie za 5 godzin pisania na gg, nasze schizy, rzucanie sobie żelków i ogólnie za fajną rozmowę. Dziękuję też wszystkim wytrwale komentującym i tym, którzy mnie poganiają do pisania następnego rozdziału ( prawda Axeas, Justyna?). :D



(VICTORIA)



     Rano ( właściwie to była 4 więc dla nas środek nocy) zjedliśmy śniadanie i zapakowaliśmy się do autobusu. Czekał nas cały dzień jazdy. Siedziałam przy oknie i cały czas obserwowałam zmieniający się za szybą krajobraz. Rudzielec słuchał muzyki. Kidy znudziło mi się patrzenie przez okno oparłam głowę o jego ramię, wzięłam sobie jedną słuchawkę i mocno się do niego przytuliłam. Po kilku chwilach oczy mi się zamknęły i zasnęłam.
- Vic, śpisz?
- Teraz już nie. Co się stało?
- Nudzę się. Porozmawiaj ze mną.- na wpół śpiąc odsunęłam się od Axla i spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.
- Kochanie idź spać.
- Nie chcę, wolę z tobą rozmawiać i na ciebie patrzeć. Śliczna jesteś, wiesz?
- Dzięki Ruuudzielcu.- wyszczerzyłam się do niego, a on mnie pocałował. W końcu dałam sobie spokój ze snem i przez trzy godziny rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Potem mieliśmy postój, ale tym razem tylko skoczyliśmy do sklepu po coś do jedzenia i nie spóźniliśmy się. Kidy Axl zasnął na moim ramieniu, wyjęłam z torby szkicownik i postanowiłam narysować kilka ilustracji do mojego opowiadania o aniołach. Pisanie i rysowanie to oprócz muzyki moje kolejne hobby. Właśnie kończyłam rysować jednego z mrocznych upadłych aniołów kiedy usłyszałam koło uch szept.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak pięknie rysować.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.- uśmiechnęłam się do niego tajemniczo, ale na widok jego zmartwionej miny parsknęłam śmiechem.- Nie martw się. Nie masz czym.
- Chciałbym wiedzieć o tobie wszystko, Vic.- powiedział patrząc mi w oczy. Pocałowałam go delikatnie i odpowiedziałam, że ma jeszcze bardzo dużo czasu żeby mnie poznać na wylot.
- Powiedz mi coś, czego o tobie nie wiem.- poprosił z bardzo słodkim uśmiechem.
- Hmm.... Uwielbiam burze.
- Naprawdę? Ja się ich trochę boję, ale nie mów chłopakom. Za to mój brat Michael też je uwielbia. Polubiłabyś go.
- To ty masz brata!? Ja też o tobie wielu rzeczy nie wiem.- zaśmiałam się, a chłopak pokazał mi język. Mieliśmy jeszcze dwa postoje, ale większość drogi i tak przegadaliśmy i przespaliśmy.
           Kiedy zajechaliśmy do LA był już późny wieczór, a ja spałam i Rudy musiał mnie obudzić. Wyszliśmy z autobusu i wzięliśmy swoje torby. Odeszliśmy od przepychającego się tłumu. Już miałam zacząć się rozglądać za chłopakami, kiedy ktoś objął mnie od tyłu. Odwróciłam się.
- Izzy!- mocno przytuliłam chłopaka.- Strasznie się za tobą stęskniłam.
- My za tobą też.- usłyszałam gdzieś za plecami głos Slasha. Brunet mnie wypuścił, ale natychmiast przylgnął do mnie Steve z tym swoim nieodłącznym ślicznym uśmiechem. 
- Hej, bo mi moją kochaną dziewczynę zgnieciecie!- popatrzyli na nas zdziwieni.
- Później wam opowiemy.- powiedziałam przytulając się do Slasha. Poszliśmy do baru na jakąś późną kolację, na którą składał się kabab i Daniels.
- Wiecie, nie chcę spać dzisiaj u was. Pójdziemy do mnie?
- Ale możemy wszyscy?
- Oczywiście, że tak.- uśmiechnęli się na te słowa i ruszyliśmy spacerkiem do mojego domu. Izzy pomagał mi nieść torbę, Steve przyglądał się gwiazdom na niebie, Axl zerkał na nie i wciąż się uśmiechał, a Slash wydawał się być strasznie zamyślony.  Stwierdziłam, że muszę z nim później porozmawiać. Gdy doszliśmy do domu nie miałam już na nic siły. Wrzuciłam torbę do łazienki, wzięłam prysznic i poszłam spać. Około północy poczułam jak Rudzielec kładzie się koło mnie.
- Dopiero skończyliście?
- Tak, dlaczego nie śpisz?
- Obudziłam się.- odwróciłam się twarzą do chłopaka, wtuliłam w jego tors i po kilku minutach zasnęłam. Obudziłam się dość wcześnie, chłopcy jeszcze spali, więc postanowiłam zrobić im śniadanie. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Chwilę zastanawiałam się co zrobić aż w końcu wpadłam na pomysł zrobienia gofrów z syropem klonowym. Przygotowałam ciasto i wlałam pierwszą porcję do gofrownicy. Naszykowałam talerze, syrop i wstawiłam wodę na kawę. Właśnie wyciągałam drugą porcję gofrów kiedy do kuchni wkroczył Steven.
- Dzień dobry Blondasku.
- Hej. Co tak obłędnie pachnie? GOFRY!- zaczął podskakiwać i piszczeć jak małe dziecko i przyznam, że z tym swoim pięknym uśmiechem wyglądał naprawdę uroczo. Po kilku chwilach w kuchnia znalazła się reszta głodomorów. Zjedliśmy wszystko i postanowiliśmy, że pójdziemy do nich. Trochę się tego obawiałam, ale byli ze mną chłopcy.
          Niestety, kiedy weszliśmy do domu mój dobry nastrój wyparował. Na kanapie Duff obściskiwał się z jakąś dziewczyną, mniemam iż to była Meg. Chłopcy spojrzeli na mnie. Miałam wrażeni, że zaraz się przewrócę. Nie mogłam nic zrobić, czułam jak moje serce rozrywa żal i ból, a po moich policzkach popłynęły łzy. Zobaczyłam jak w oczach Axla zapalają się iskierki nienawiści. Delikatnie wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że panuje w niej jako taki porządek. rudy pocałował mnie w czoło i powiedział żebym się nie martwiła, bo on się wszystkim zajmie i za chwilkę do mnie wróci. Po chwili usłyszałam z dołu odgłos szamotaniny. W pewnym momencie rozbili coś, a ja skuliłam się na łóżku i wdychałam zapach Axla z jego pościeli. Po paru minutach uspokoiłam się i usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych i krzyki chłopaków. Postanowiłam zejść na dół. Zastałam tam mojego Rudzielca z potarganymi włosami i rozciętą wargą, Slash miał lekko rozciętą rękę, Izzyemu leciała krew z nosa, a Stevenowi chyba nic się nie stało. Mimo wszystko uśmiechali się szeroko. Automatycznie poszłam po apteczkę i kiedy zajmowałam się ich rankami, opowiedzieli mi co się stało. Dowiedziałam się, że złamali Duffowi nos, rękę i dość głęboko rozcięli mu nogę wazonem, a do tego mocno go obili i wyrzucili z domu. Wkrótce udzielił mi się ich nastrój i też zaczęłam się uśmiechać i cieszyć razem z nimi.Miałam najlepszych przyjaciół na świecie i niesamowitego chłopaka. Może nareszcie moje życie zaczęło się układać.




Jeśli chcecie mogę co jakiś czas wplatać fragmenty opowiadania Vic. Piszcie w komentarzach.
Kurde, znowu jakiś taki krótki wyszedł. :(

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 14

Muszę się czymś z wami podzielić. Siedzę sobie w sobotę, oglądam telewizję i z nudów przerzucam kanały. Zatrzymałam się na TVP Kultura, patrzę a tam program ,,Klasyczne albumy rocka''. No to oglądam. Jak zobaczyłam, że jest o Nirvanie myślałam, że padnę. Były fragmenty wywiadów z Kurtem *.* <3 
Zapraszam do zaglądania do zakładek.
Strasznie krótki wyszedł :( Następny będzie dłuższy.


(VICTORIA)



        Na śniadaniu opowiedziałam Axlowi o moim śnie, ale powiedział mi żebym nie martwiła się Duffem, że to wcale nie moja wina, że mnie zostawił, i że jeśli spróbuje na mnie krzyczeć to on i reszta zespołu mi pomogą. Byłam szczęśliwa, że mam takich przyjaciół. Nie wiem co bym bez nich zrobiła, szczególnie bez pomocy Rudego. Pewnie nadal leżałabym smutna w łóżku. Do końca wycieczki zostały dwa dni. Mieliśmy dzisiaj coś zwiedzać, więc ja i Rudy postanowiliśmy się zerwać i iść gdzieś pochodzić. Najpierw poszliśmy na kawę. Potem Axl wpadł na pomysł żeby iść do parku. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci. Goniliśmy się, podkładaliśmy sobie nogi. W pewnym momencie upadłam na plecy i aż jęknęłam z bólu. Chłopak szybko podbiegł do mnie, zaczął przepraszać i pomógł mi wstać tak, że wylądowałam w jego ramionach. Spojrzałam w jego przepiękne oczy. To wszystko co czułam wcześniej wróciło. Rudy objął mnie mocno i przez chwilę tak staliśmy. Potem powoli pochylił się i pocałował mnie. Mimowolnie przyciągnęłam go bliżej. Myślałam, że już udało mi się zapomnieć o tym co poczułam do Axla, ale widocznie się myliłam. Chłopak całował mnie namiętnie i delikatnie. Wplotłam rękę w jego włosy. Nie zastanawiałam się nad tym co robię. Nie byłam w stanie o niczym myśleć. Liczył się tylko Rudy, to jak blisko mnie był, jak miękkie były jego usta, jak delikatnie mnie całował.
- Ta dzisiejsza młodzież! W ogóle się nie szanuje!- usłyszałam gdzieś za plecami. Oderwałam się od chłopaka.
- Zamknij się babciu, nikt cię o zdanie nie pytał!- popatrzył się na mnie wściekła i odeszła mrucząc pod nosem jak to w jej czasach niedopuszczalne było, żeby tak traktować starszych. Zaczęłam się śmiać i popatrzyłam na Axla, który tez dusił się ze śmiechu. Kiedy się uspokoiliśmy wziął mnie za rękę i poprowadził do pierwszej ławki. Usiadłam koło niego, ale po chwili wciągnął mnie na swoje kolana i przytulił.
- Chciałem to zrobić od kiedy pocałowaliśmy się w parku.- wyszeptał mi wprost do ucha.
- Ja też.- uśmiechnął się do mnie szeroko. Cały dzień spędziliśmy w parku na rozmowie i całowaniu.
        Wieczorem gdy wróciliśmy do obozu nikogo jeszcze nie było. Usiedliśmy na trawie pod drzewem i wpatrywaliśmy się w zachód słońca.
- Jest pięknie, prawda?
- Tak, nawet bardzo Rudzielcu.
- Coś ci powiem, ale nie mów innym. Lubię jak do mnie mówisz Rudzielec.- wyszeptał mi na ucho całując jego płatek. Nagle usłyszeliśmy krzyki i śmiechy. Wycieczka wracała. Szybko się pożegnaliśmy i każde z nas pobiegło do swojego domku. Jutro mieliśmy wracać, więc trzeba się spakować. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do torby i zaczęłam przeszukiwać szafkę i łóżko. Na poduszce znalazłam czarną różyczkę i liścik. ,,Kocham Cię Vic. A.'' Uśmiechnęłam się szeroko i włożyłam ją na sam wierzch torby żeby się nie pogniotła. W samą porę skończyłam, bo ledwo zdążyłam zapiąć torbę kiedy do domku weszły moje ,,koleżanki''. Wsunęłam torbę pod łóżko i poszłam do stołówki. Siedziało tam parę osób, ale Axla jeszcze nie było. Usiadłam i zrobiłam sobie kanapki, kiedy weszły ,,gwiazdy'' z mojego domku. Zachowywały się podejrzanie, bo od razu kiedy mnie zobaczyły uśmiechnęły się fałszywie i podeszły do mnie.
- Dziewczyny, nasza koleżanka znalazła sobie chłopaka.- popatrzyłam na nie zdziwiona.
- O co ci chodzi?- wyciągnęła zza pleców różę, którą dostałam od Rudego.
- ,,Kocham Cię Vic. A.''. Czyżby ten A. to był Axl?
- Ty suko, grzebałaś w moich rzeczach!
- Zabrałaś mi chłopaka dziwko. Axl jest mój! Myślisz, że nie wiem dlaczego z tobą jest?! Myślisz, że cię kocha?! Jesteś żałosna! On kocha mnie! Jest z tobą z litości! Poza tym, takie dziwki jak ty są wiadomo od czego.- zaczęła się śmiać i tego było dla mnie za wiele. Nie będzie mnie jakaś plastikowa dupodajka obrażała. Zamachnęłam się i z całej siły przypierdoliłam jej w twarz z pięści. Nie traciłam czasu na słowa podczas gdy blondi cały czas coś mruczała pod nosem. Zanim zbiegli się nauczyciele z dziewczyny lała się krew. Rozbiłam jej nos, rozcięłam brew i policzek, i byłam pewna, że będzie mieć paskudne siniaki na brzuchu. Ja też miałam kilka rozcięć na twarzy i bardzo obolałe żebra. Na dodatek dostałam w plecy i byłam pewna, że strupek na tatuażu mi pękł. Po półgodzinnej pogadance z nauczycielami poszłam do domku Axla.
         - Vic, co ci się stało!?
- Dorwała mnie twoja zazdrosna ,,dziewczyna''.
- Ale ty jesteś moją dziewczyną, innej nie mam.
- To była ironia, kochanie. Jakaś twoja fanka grzebała mi w rzeczach i znalazła róże od ciebie. No i się wkurwiła. A swoją drogą róża jest przepiękna. Dziękuję.- chłopak się uśmiechnął, a potem obejrzał moje rozcięcia. Kiedy odwróciłam się do niego plecami aż jęknął.
- Rozwaliła ci plecy!
-Nie, to tylko strupek pękł. Założysz mi świeży opatrunek?
- Oczywiście. Połóż się.- wskazał na łóżko, a ja spełniłam jego prośbę wcześniej zdejmując koszulkę. Wytarł krew z moich pleców i delikatnie przykleił nowy opatrunek. Wolałam nie wracać do siebie, a chłopak stwierdził, że pójdzie po moją torbę. Wrócił po kilku minutach. Byliśmy padnięci, więc od razu padliśmy na łóżko przytuleni i zasnęliśmy.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 13

Jeśli znacie jakieś blogi o Nirvanie to piszcie w komentarzach, bo chętnie bym poczytała. :D
Dedykuję ten rozdział wszystkim zaglądającym na mojego bloga, a szczególnie Grey.Cloud


(VICTORIA)



  
          Kolejny dzień był koszmarny. Obudziłam się baaardzo wcześnie z potwornym bólem głowy, Izzy nie odbierał i na dodatek dzisiaj cały dzień mieliśmy chodzić po muzeach. Dzwoniłam z dziesiąty raz wypalając Bóg wie które Marlboro, gdy usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi.
- Nie pal tyle, to nie zdrowe.- powiedział Axl.
- Ty tez palisz. I pijesz, to też nie jest zdrowe.- uśmiechnął się. Wyciągnęłam w jego kierunku paczkę fajek.
- Izzy nie odbiera.- powiedziałam gdy zapalił papierosa od mojego. Niestety, skończyły mi się zapałki.
- Nic dziwnego, jest 6 rano. Dlaczego nie śpisz?
- Obudziłam się i nie mogłam zasnąć. A ty?
- Musiałem przemyśleć kilka spraw, a na świeżym powietrzu lepiej się myśli.- spojrzałam na niego zdziwiona.- No co? Nie patrz tak na mnie.
- Jestem ciekawa co też takiego ważnego musiałeś przemyśleć.
- Nieważne. Nie pal więcej.
- Dlaczego?
- Bo jeśli wypalisz dzisiaj jeszcze jednego papierosa nie będziesz mogła oddychać, a jeśli byś się udusiła, to Duff by mnie zajebał.- na wzmiankę o moim zaginionym chłopaku jeszcze bardziej posmutniałam.- Przepraszam, nie chciałem żebyś była smutna.- rozłożył ręce i po chwili wahania przytuliłam się do niego. - Będzie dobrze, zobaczysz.



*Tymczasem w LA*

(IZZY)


         Usłyszałem trzaśnięcia drzwiami i śmiechy, więc wyjrzałem ze swojego pokoju. I kogo widzę?
- Duff, ty kretynie, czy ty zdajesz sobie sprawę jak Vic się o ciebie martwiła? Gdzieś ty się do jasnej cholery podziewał?
- Wyluzuj, stary. Spałem u Meg.
- U kogo!?
- No, Meggie, mojej dziewczyny.
- Czyś ty do reszty zdurniał? A co z Vic?
- Już jej nie kocham. Zrozum, zakochałem się. Nic na to nie poradzę- no do reszty mu odbiło. Boże, przecież Vic się załamie. Co ten idiota sobie myśli? Jak on może tak ranić dziewczynę taką ja Vic?Przecież ona tyle już wycierpiała, zaufała mu, a on rzucił ja dla pierwszej lepszej dziewczyny.
- Kurwa, człowieku, czy ty słyszysz co mówisz?! Jak możesz jej to robić? Jak ty w ogóle możesz się tak zachowywać?!- nie rozumiałem go. Anie trochę. Dopiero co płakał przy Vic w szpitalu, a teraz rzuca ją dla jakiejś Meg? No ludzie! Nasza kłótnia zwabiła do kuchni  Slasha i Stevena.
- Stary, gdzieś ty był?!
- Jezu, dobrze, że wróciłeś!- spojrzeli na m,nie i dostrzegli, że jestem wściekły.
- Izzy, co się stało?- ostrożnie zapytał Steve.
- Co się stało?! Co się kurwa stało?! Sam chciałbym wiedzieć. Otóż moi drodzy, pan McKagan znalazł sobie nowa dziewczynę i to u niej spędził ten czas, kiedy my i jego  w tej chwili już BYŁA DZIEWCZYNA Vic się o niego martwiliśmy. Właśnie to się stało!- byłem tak wkurwiony jak nigdy. Chłopaków najpierw zamurowało. Widziałem, że są w szoku, ale nie miałem zamiaru nic więcej mówić. Byłem zajęty szukaniem fajek. Kiedy je wreszcie znalazłem, wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Odpalałem jednego papierosa po drugim, aż wypaliłem całą paczkę. Nadal trzęsły mi się ręce. Zacząłem się zastanawiać co powiem Vic, bo szczerze wątpię czy ten chuj do niej zadzwoni. Dobrze, że jest z nią Axl, przynajmniej będzie miała jakieś wsparcie i pocieszenie. Najchętniej sam bym do niej pojechał, ale nie wpuściliby mnie na teren obozu.
            - Co my mamy teraz zrobić?- usłyszałem za plecami głos Slasha.
-A co twoim zdaniem możemy ? Nic. Później zadzwonię do Victorii i powiem jej o wszystkim, ale na razie muszę się uspokoić. I proszę, żebyś do niej nie dzwonił. Ja jej o tym powiem.
- No dobra. A co z Duffem?
- Nic. Okazał sie być skończonym chujem, ale nic z tym nie możemy zrobić.
- Ale on skrzywdził jedyna dziewczynę z jaką się przyjaźnimy. Jedyną osobę, którą naprawdę polubiłem jeśli nie liczyć was.
- Wiem, Saul, wiem.- najchętniej bym go zajebał, ale basistę trudno znaleźć, poza tym może się ogarnie. Pewnie się naćpał. Niedługo mu przejdzie i wszystko wróci do normy.
- Idę do sklepu po fajki. Przynieść ci coś?
- Jest jeszcze Daniels?
- Nie, już się chyba skończył.
- To możesz mi kupić flaszkę.- chwyciłem portfel z szafki w mojej sypialni i wyszedłem. Wszedłem do pierwszego sklepu, który spotkałem, kupiłem kilka paczek fajek i alkohol wedle zamówienia Slasha i ruszyłem pochodzić do parku. Po godzinie spacerowania i wypaleniu całej paczki papierosów zacząłem iść w kierunku domu. Nie zaszedłem daleko, kiedy spotkałem Slasha. Wręczyłem mu butelkę i chciałem iść dalej, ale mnie zatrzymał.
- Lepiej nie idź teraz do domu. Jeśli to w ogóle możliwe to Duffowi odjebało jeszcze bardziej. Sprząta u siebie i w reszcie domu. Nie martw się. Zamknąłem nasze pokoje na klucz.- wręczył mi ten do mojej sypialni- Steven został i próbuje ogarnąć tego debila, ale nie wydaje mi się żeby mu się udało. Chodź, idę do baru.- zmieniłem zdanie i poszedłem z przyjacielem. Wypiłem tylko jedno piwo, ale Slash w tym czasie Zdążył opróżnić butelkę Danielsa.
- Stary, przyhamuj. Nie będę cię potem niósł do domu.
- No dobra.- o dziwo odpowiedział w miarę trzeźwo. Wyszedłem z zadymionego wnętrza i patrzyłem jak po drugiej stronie ulicy ludzie idą do pracy czy gdzieś indziej. Po chwili dołączył do mnie kudłaty i ruszyliśmy do domu. Mam nadzieję, że Duff już skończył, albo Steve go ogarnął.
           Kiedy zaszliśmy zastaliśmy perkusistę na schodach przed drzwiami.
- Tylko mi nie mów, że ten debil jeszcze nie skończył.- chłopak spojrzał na nas.
- Skończył, ale wyszedł gdzieś i powiedział, że nie wie kiedy wróci.
- To dlaczego tu siedzisz?
- Odkurzacz, mop, wiadro i reszta tego cholerstwa do sprzątania są rozwalone po całym domu. Mało sie nie zabiłem o szmaty, które zostawił na schodach!
- Dooooobra. Mam pomysł. Weźmy to wszystko pozbierajmy, wrzucimy to do piwnicy i zamkniemy na klucz.
- Wiesz, że to jest całkiem dobry pomysł?- wyszczerzyliśmy się do siebie i biegiem ruszyliśmy do domu. Przeszukaliśmy dokładnie pokój po pokoju i dopiero po południu byliśmy pewni, że wszystko leży zamknięte w piwnicy. Poszliśmy do pobliskiej knajpy coś zjeść. Jeszcze nie zadzwoniłem do Vic, ale naprawdę nie chciałem tego robić. Tylko ją zasmucę. No, ale swoją drogą, lepiej żeby dowiedziała się tego teraz ode mnie, niż później od Duffa. Na pewno nie będzie delikatny i tylko ja zrani, bardziej niż kiedy powiem jej to łagodnie. Westchnąłem i ruszyłem w stronę domu. Mam nadzieję, że Vic jest w obozie. Wszedłem do środka i ruszyłem w kierunku telefonu. Usiadłem na blacie i wybrałem numer, z którego ostatnio do mnie dzwoniła.




(VICTORIA)


       Przed chwilka wróciliśmy do obozu na obiad, ale nie chciało mi się jeść. Od razu pobiegłam do telefonu, ale nie zdążyłam podnieść słuchawki, kiedy zadzwonił. Popatrzyłam zdziwiona na Axla, który biegł za mną i odebrała.
-Halo?
- Vic?
- Izzy! Boże, dobrze, że dzwonisz.- spojrzałam na chłopaka.
- Masz tam gdzie usiąść?- rozejrzałam się i przyciągnęłam sobie  krzesło.
- No mam.
- To lepiej usiądź.- usiadłam.
- Boże, Izzy, co się stało? Nie znalazł się?
- No właśnie się znalazł. Przyszedł dzisiaj rano.
- To przecież wspaniale!
- No nie za bardzo.
- Jak to? Dlaczego?
- Jest tam gdzieś kolo ciebie Axl?
- Stoi z pół metra ode mnie.
- Dobrze.- wziął głęboki oddech- Duff powiedział, że już cie nie kocha, a przez ten czas siedział u swojej nowej dziewczyny.- z każdym jego słowem czułam się coraz gorzej i robiłam się coraz bledsza. Upuściłam słuchawkę, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Vic, co się stało!?- Axl spojrzał na mnie, ale gdy mu nie odpowiedziałam podniósł słuchawkę i przez jakiś czas rozmawiał z Izzym. Potem odłożył słuchawkę i popatrzył na mnie smutny.
- Tak mi przykro, Vic. Nie przejmuj się, Duff to skończony chuj.- powiedział i przytulił mnie. Kolejny raz wtulałam się w jego koszulkę i moczyłam ją łzami, ale on zdawał się tym nie przejmować.
- Chodź, pójdziesz do siebie, a ja na chwilkę cię zostawię i powiem wychowawcom, że źle się czujesz i chcesz zostać.- zaprowadził mnie do mojego domku. Położyłam się na łóżku, a chłopak wyszedł. Łzy kapały mi na poduszkę. Axl wrócił po kilku minutach.
- Możesz zostać, a ja mam się tobą zaopiekować. Jak się czujesz?- popatrzył na mnie.
- A jak mam się czuć? Ten debil mnie zdradził i rzucił.- popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem zamglonym łzami.- Axl? Przytul mnie.- chłopak natychmiast położył się koło mnie i mocno mnie przytulił. Już nie płakałam. Byłam smutna, zraniona, przygnębiona, ale nie płakałam.
        - Będzie dobrze, po prostu Duff na ciebie nie zasługiwał.- głaskał mnie uspokajająco po włosach. Po około godzinie odezwałam się do niego.
- Axl?
- Tak?
- Dziękuję. Za wszystko, że tu za mną jesteś, że mnie pocieszasz.
- Nie masz za co dziękować. Jesteś moją przyjaciółką.- mocniej się w niego wtuliłam i postanowiłam, że zapomnę o Duffie i będę się cieszyła wycieczką. Przypomniałam sobie, że muszę zmienić opatrunek na plecach i posmarować je maścią.
- Rudy? Pomożesz mi zmienić opatrunek?- spojrzał na mnie niepewnie. zrozumiałam o co mu chodzi.- Nie martw się. Musisz mi je maścią posmarować. Gaza i plaster są w szafie, a maść w mojej torbie.- zdjęłam koszulkę, rozpięłam stanik i położyłam się na łóżku. Chłopak po chwili wrócił ze wszystkim w rękach. Delikatnie odkleił stary opatrunek, ale i tak bolało.
- Przepraszam.- wziął maść i nałożył mi jej trochę na świeży tatuaż. Potem zaczął bardzo ostrożnie i lekko wsmarowywać ją w skórę. Miał miękkie, trochę zimne ręce, ale jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Dłońmi zataczał kręgi na plecach. Potem przykleił mi świeży opatrunek. Zapięłam stanik, założyłam koszulkę i odwróciłam się do Axla. Poklepałam, kołdrę koło siebie, a chłopak na niej usiadł. Pociągnęłam go za rękę tak, żeby się położył i przytuliłam się do niego. Pogłaskał mnie po głowie.
- Już lepiej?
- Tak, zdecydowanie lepiej. Dzięki tobie.- uśmiechnęłam się do niego- Wiesz co? Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałam.
- Dzięki. Masz ochotę gdzieś iść, czy wolisz tu zostać?
- Tak szczerze, to gdzieś bym się przeszła. Masz jakieś propozycje?
- A wiesz, że tak. Chodź.- wstał i pomógł mi się podnieść. Wyszliśmy z domku i Rudy poprowadził mnie w przeciwnym kierunku niż miasteczko. Po kilkudziesięciu minutach doszliśmy do urwiska.
- Jak tu przepięknie!- patrzyłam na wszystko zachwycona. Pod urwiskiem było jakieś jeziorko, wokoło las. niebo było cudownie błękitne. Usiedliśmy na skraju skały i podziwialiśmy widok. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka.
- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
- Naprawdę ci się podoba?
- Żartujesz? Tu jest najcudowniej na świecie.
- Cieszę się, że ci się podoba.- uśmiechnęliśmy się do siebie.
         Spędziliśmy tam mnóstwo czasu. Wróciliśmy dopiero wieczorem, chwilę przed resztą wycieczki. Położyłam się na łóżku, a Axl usiadł obok na krześle, po chwili otworzyły się drzwi i jedna z opiekunek weszła do środka.
- Victorio, jak się czujesz?
-Już lepiej niż wcześniej.
- Wszystko dobrze?
- Tak, tylko jeszcze trochę głowa mnie boli. Wie pani, mam bardzo silne migreny.
- Aha, rozumiem. Ale na kolacje przyjdziesz?
- Tak.- nauczycielka wyszła i zostaliśmy sami. Po chwili podniosłam się z łóżka i poszliśmy na kolację. Potem do późna siedziałam z Axlem i rozmawialiśmy. Nie mogłam zasnąć i dopiero nad ranem udało mi się zapaść w niespokojny sen. Śniła mi się rozmowa z Duffem. Krzyczał na mnie, mówił, że to moja wina, że mnie rzucił. Zapowiadał się kolejny beznadziejny dzień.

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 12

 Zapraszam na: Na śniadanie metallica na kolację Guns'n'RosesRock is Life and Guns N' Roses are its Hear - lajkujcie.
 Kto chce być informowany o nowych rozdziałach proszony jest o podanie namiarów (GG, blog, email, itp.).
 Męczyłam się ogromnie z tym rozdziałem i mam nadzieję, że nie wyszedł aż tak chujowy jak mi się wydaje.Na dodatek mój komputer buntuje się przeciwko mnie i kiedy chcę pisać- zacina się, blokuje i usuwa mi część tekstu. Ehhhh....
I jeszcze dedykacja dla każdego czytającego moje opowiadanie- dziękuję. <3





(VICTORIA)



      Cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu okolicy. Niezbyt nas to ciekawiło, więc ja i Axl słuchaliśmy muzyki, a w pewnym momencie urwaliśmy się na kilka godzin i wróciliśmy do obozu. Znowu zadzwoniłam do Duffa, ale nie odebrał. Wieczorem miało być ognisko, czyli nudy. Kiedy dołączyliśmy do grupy, wychowawcy oznajmili, że możemy wracać do domków. Ze śmiechem posłuchaliśmy ich, ale zamiast iść do pokojów poszliśmy na skałkę, gdzie spędziliśmy wczorajszą noc. Rozmawialiśmy do późna aż wreszcie jeden z wychowawców odkrył, że zamiast siedzieć ze wszystkimi przy ognisku siedzimy tu razem. Opieprzył nas i kazał wracać do grupy. Powlekliśmy się tam powoli, ale zamiast usiąść ze wszystkimi na ławkach, położyliśmy się na ziemi i patrzyliśmy w niebo. Od czasu do czasu przepływały po nim obłoki. Gwiazdy i księżyc świeciły jasno i z łatwością wynajdywaliśmy z Rudym różne przedziwne konstelacje. Po chwili hałas od strony ogniska się wzmógł, więc włączyłam muzykę i podałam chłopakowi jedną słuchawkę. Zrobiło mi się niewygodnie, więc zdjęłam bluzę i podłożyłam ją sobie pod głowę. Leżeliśmy w miarę blisko ognia, więc na razie było mi ciepło.
- Vic, patrz! Tam jest róża. To są moje gwiazdy. Moja własna... eeee.... Jak to się nazywa?
- Konstelacja, ewentualnie gwiazdozbiór.
- Aha. Wiesz, że jesteś mądra?
- Wcale nie, ja po prostu pamiętam niektóre rzeczy z czasów kiedy się jeszcze uczyłam.
- To ty się kiedyś uczyłaś? - walnęłam go w ramie.
- Oczywiście, że tak. Przestałam się uczyć kiedy umarła moja babcia.- Axl westchnął i zapytał:
- Tęsknisz za nią?
- Tak, czasami strasznie mi jej brakuje.
- A za rodzicami?
- Nie pamiętam ich. Wiem tylko to co babcia mi o nich opowiadała, ale czasami zastanawiam się jakby wyglądało moje życie gdyby nie umarli. Czy byłoby lepiej gdyby żyli, jaka ja bym wtedy była.
- Gdybyś się tu nie przeprowadziła, nie poznałabyś nas.
- Masz rację.- uśmiechnęłam się. Po chwili powiedziałam- Axl, martwię się o Duffa. Nie odbiera kiedy dzwonię, a jak już ktoś raczy odebrać to dowiaduję się, że nie ma go w domu. Jak myślisz, co się z nim dzieje?
- Sam chciałbym wiedzieć. Nie martw się, na pewno nic mu nie będzie.- potem już tylko leżeliśmy w ciszy pogrążeni w myślach.
         Następny dzień był równie nudny jak poprzedni. Rano dzwoniłam do chłopaków i udało mi się porozmawiać z Izzym. Niestety, zamiast mnie uspokoić ta rozmowa jaszcze bardziej mnie zmartwiła. Dowiedziałam się, że od mojego wyjazdu nikt nie widział Duffa w domu i chłopcy też zaczynali się martwić. Powiedziałam brunetowi, że zadzwonię wieczorem i wtedy dokładnie wszystko mi opowie. Na śniadaniu Rudemu udało się wcisnąć we mnie kanapkę, a potem dowiedzieliśmy się, że cały dzień mamy wolny i możemy robić co chcemy, ale przed 23 mamy być w domkach. Wyszliśmy ze stołówki i chłopak poprowadził mnie w stronę miasteczka. Usiedliśmy w jakiejś kawiarni i zamówiliśmy coś do picia.
- Vic, co się dzieję? Od rana jesteś jakaś dziwna.- opowiedziałam mu o ty czego na razie się dowiedziałam i o tym jak bardzo się martwię o mojego chłopaka. Axl wysłuchał mnie uważnie i widziałam, że też się martwi.
- Pewnie poszedł do baru i się upił. Nie martw się, znajdą go, na pewno.
- Mam nadzieję.
- No już, nie bądź smutna. Choć zabiorę cię gdzieś.
- Gdzie?
- Nie powiem. Zobaczysz jak będziemy na miejscu.- byłam ciekawa gdzie on mnie ciągnie, ale przez całą drogę nie pisnął ani słówka. Na koniec zasłonił mi oczy. Kiedy wreszcie stanęliśmy i zdjął dłonie z mojej twarzy ujrzałam...
- Wesołe miasteczko?!- zaczęłam się śmiać. Nie mogłam się opanować, ale kiedy zobaczyłam smutną minę Rudego natychmiast przestałam.
- Nie podoba ci się?- zapytał z takim smutkiem w głosie, że miałam ochotę go przytulić, ale że nadal miałam w pamięci ostatnie wydarzenie nie zrobiłam tego.
- Przeciwnie, bardzo mi się podoba.- od razu poweselał, a ja się do niego wyszczerzyłam. Przez pół dnia jeździliśmy na karuzelach i innych atrakcjach. Przyznam się szczerze, że bardzo poprawił mi tym humor. Potem zjedliśmy obiad w jakiejś knajpce, chłopak oznajmił, że ma dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Tym razem nie zasłaniał mi oczu, więc widziałam gdzie idę. Po paru minutach stanęliśmy przed salonem tatuażu. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Mówiłaś, że chcesz sobie zrobić tatuaż.- ma rację, wspomniałam mu o tym w autobusie.
- Ale Axl, ja nie...
- Możesz. Właściciel to mój znajomy i nie, ja zapłacę.- wepchnął mnie do salonu i wszedł za mną.
- Will! Dawno cie tu nie było!
- Cześć Billy. Właściwie to teraz mam na imię Axl.- więc to jednak nie jest jego prawdziwe imię! Will, ładnie. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Chyba odgadł co mi chodzi po głowie, bo wytknął język i wskazał na mnie.
- To jest Vic. Poznajcie się.- Billy się do mnie uśmiechnął.
- To co tym razem chcesz sobie zrobić?
- Nie ja. Ona.
- Hmmm. Ile ty masz lat słoneczko?
- Nieważne ile ma lat. Zrobisz to dla mnie? Po starej znajomości?
- No dobra, ale tylko dlatego, że znamy się od dawna.
- Dzięki.
- No dobra. To co mam ci wytatuować?
- Myślałam o czymś takim na plecach.- powiedziałam i wyjęłam z torby rysunek, który nosiłam ze sobą od kilku lat. Koleś westchnął, a rudy spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Trochę to zajmie i będzie bolało.
- Nie szkodzi.
- No dobra. zdejmij koszulkę, rozepnij stanik i kładź się.- spojrzałam na Rudego. Teraz szczerzył się jak głupi. Wytknęłam język i odwróciłam się do niego tyłem. Po ok. dwóch godzinach tatuaż był gotowy, a moje plecy pulsowały bólem.
- Chcesz go zobaczyć zanim przykleję opatrunek?
- Pewnie.- wstałam chwiejnie i przytrzymując ubranie podeszłam w kierunku wielkiego lustra na przeciwległej ścianie. To co zobaczyłam gdy Axl przytrzymał mniejsze lusterko przede mną, było spełnieniem jednego z moich marzeń.


 Potem Billy zakleił mi plecy opatrunkiem i dał maść, którą je miałam smarować. Byłam bardzo wdzięczna Axlowi. Poszliśmy jeszcze na frytki i wróciliśmy do obozu. Natychmiast chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do domu Gunsów. Izzy musiał czekać przy telefonie, bo odebrał po pierwszym sygnale.
- Vic, bardzo cię proszę tylko się nie denerwuj.- nie denerwuj?
- Co się stało?!
- Nigdzie nie znaleźliśmy Duffa. Szukaliśmy go wszędzie. Zapadł się pod ziemię.- chwili się ulotnił. Nogi się pode mną ugięły i Axl musiał mnie przytrzymać żebym się nie przewróciła.
- Co?!
- Mówiłem żebyś się nie denerwowała. Pewnie jest u jakiś znajomych. Niedługo wróci.
- Cześć Izzy. Co się stało?
- Nigdzie nie znaleźliśmy Duffa. Idiota kurwa gdzieś polazł. Co z Vic?
- Prawie mi tu zemdlała. Nie martw się, zajmę się nią.
- Dobra, zadzwońcie rano, może już wróci.- rozłączyli się i chłopak zaprowadził mnie do swojego domku. Na szczęście mieszkał z chłopakami, którzy byli spoko. Posadził mnie na swoim łóżku, kazał nigdzie się nie ruszać i wyszedł.
        Zaczęłam płakać. Łzy ciekły mi po twarzy. Starałam się przestać, ale nie mogłam. Gdy Axl wrócił po kilku minutach z kubkiem herbaty i zobaczył w jakim jestem stanie, odstawił kubek na szafkę, usiadł koło mnie, przytulił i głaskał po głowie.
- Spokojnie, nie martw się, wszystko będzie dobrze.- szeptał mi do ucha. Po chwili wciągnął mnie na swoje kolana i ciaśniej objął. Wtuliła twarz w jego koszulkę i dalej płakałam. Kiedy po kilku minutach się uspokoiłam koszulka chłopaka była cała mokra, a herbata, którą mi przyniósł zimna. Wypiłam ją, a Rudy zdjął koszulkę. Nie byłam w stanie się na niego nie gapić, wręcz pożerałam go wzrokiem. Wiem, że nie powinnam tego robić tym bardziej, gdy mój chłopak zaginął, ale to było silniejsze ode mnie. Chłopak popatrzył na mnie najpierw zdziwiony, a potem delikatni, niepewnie się uśmiechnął. Podszedł do mnie powoli i już miał mnie pocałować.... Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wpadli jego koledzy. Odskoczyłam od Axla jak oparzona i pobiegłam do siebie. Boże, znowu. Prawie się pocałowaliśmy. Przecież ja mam chłopaka, najprawdopodobniej zaginął, a ja całuję się z innym, jakby tego było mało- jego najlepszym przyjacielem. Padłam na łóżko i ukryłam twarz w poduszce. Dlaczego tak bardzo cięgnie mnie do Axla? Przecież kocham Duffa. Ehhh.... Chwyciłam słuchawki i żeby o niczym już nie myśleć zatopiłam sie w muzyce. Po kilku godzinach zasnęłam wpatrzona w księżyc za oknem. 














środa, 12 czerwca 2013

OGŁOSZENIE

UWAGA GUNNERKI I GUNNERSI. DOKŁADNIE OD 1.07.2013 ROZPOCZNIEMY AKCJĘ: GUNNER'S, ŁĄCZMY SIĘ. AKCJA POLEGA NA TYM, BY MY, LUDZIE SŁUCHAJACY PODOBNEJ MUZYKI MOGLI SIĘ ODNALEŹĆ I CZASEM ZAGADAĆ, PODCZAS WYJAZDU NA OBÓZ CZY ZWYKŁY Z RODZINĄ. NASZYM ZNAKIEM ROZPOZNAWALNYM, BĘDZIE CZERWONA BANDAMA PRZYWIĄZANA DO SZLÓWKI SPODNI, TAK, JAK NOSIŁ SLASH. UDOSTĘPNIAJCIE OWY POST GDZIE SIĘ DA I POMÓŻMY ZŁĄCZYĆ SIĘ NAM WSZYSTKIM.
 
 
 Jeszcze jedna rzecz w celu sprawdzenia ile osób czyta moje opowiadanie. Proszę, niech wszyscy napiszą komentarz pod tym postem. Dzięki :D 
 
Apel do was. KOMENTUJCIE ludzie! Skąd ja mam wiedzieć co wam się podoba, a co nie? W ogóle ktoś to czyta? (Znaczy oprócz Alice). Piszcie, proszę.