sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 12

 Zapraszam na: Na śniadanie metallica na kolację Guns'n'RosesRock is Life and Guns N' Roses are its Hear - lajkujcie.
 Kto chce być informowany o nowych rozdziałach proszony jest o podanie namiarów (GG, blog, email, itp.).
 Męczyłam się ogromnie z tym rozdziałem i mam nadzieję, że nie wyszedł aż tak chujowy jak mi się wydaje.Na dodatek mój komputer buntuje się przeciwko mnie i kiedy chcę pisać- zacina się, blokuje i usuwa mi część tekstu. Ehhhh....
I jeszcze dedykacja dla każdego czytającego moje opowiadanie- dziękuję. <3





(VICTORIA)



      Cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu okolicy. Niezbyt nas to ciekawiło, więc ja i Axl słuchaliśmy muzyki, a w pewnym momencie urwaliśmy się na kilka godzin i wróciliśmy do obozu. Znowu zadzwoniłam do Duffa, ale nie odebrał. Wieczorem miało być ognisko, czyli nudy. Kiedy dołączyliśmy do grupy, wychowawcy oznajmili, że możemy wracać do domków. Ze śmiechem posłuchaliśmy ich, ale zamiast iść do pokojów poszliśmy na skałkę, gdzie spędziliśmy wczorajszą noc. Rozmawialiśmy do późna aż wreszcie jeden z wychowawców odkrył, że zamiast siedzieć ze wszystkimi przy ognisku siedzimy tu razem. Opieprzył nas i kazał wracać do grupy. Powlekliśmy się tam powoli, ale zamiast usiąść ze wszystkimi na ławkach, położyliśmy się na ziemi i patrzyliśmy w niebo. Od czasu do czasu przepływały po nim obłoki. Gwiazdy i księżyc świeciły jasno i z łatwością wynajdywaliśmy z Rudym różne przedziwne konstelacje. Po chwili hałas od strony ogniska się wzmógł, więc włączyłam muzykę i podałam chłopakowi jedną słuchawkę. Zrobiło mi się niewygodnie, więc zdjęłam bluzę i podłożyłam ją sobie pod głowę. Leżeliśmy w miarę blisko ognia, więc na razie było mi ciepło.
- Vic, patrz! Tam jest róża. To są moje gwiazdy. Moja własna... eeee.... Jak to się nazywa?
- Konstelacja, ewentualnie gwiazdozbiór.
- Aha. Wiesz, że jesteś mądra?
- Wcale nie, ja po prostu pamiętam niektóre rzeczy z czasów kiedy się jeszcze uczyłam.
- To ty się kiedyś uczyłaś? - walnęłam go w ramie.
- Oczywiście, że tak. Przestałam się uczyć kiedy umarła moja babcia.- Axl westchnął i zapytał:
- Tęsknisz za nią?
- Tak, czasami strasznie mi jej brakuje.
- A za rodzicami?
- Nie pamiętam ich. Wiem tylko to co babcia mi o nich opowiadała, ale czasami zastanawiam się jakby wyglądało moje życie gdyby nie umarli. Czy byłoby lepiej gdyby żyli, jaka ja bym wtedy była.
- Gdybyś się tu nie przeprowadziła, nie poznałabyś nas.
- Masz rację.- uśmiechnęłam się. Po chwili powiedziałam- Axl, martwię się o Duffa. Nie odbiera kiedy dzwonię, a jak już ktoś raczy odebrać to dowiaduję się, że nie ma go w domu. Jak myślisz, co się z nim dzieje?
- Sam chciałbym wiedzieć. Nie martw się, na pewno nic mu nie będzie.- potem już tylko leżeliśmy w ciszy pogrążeni w myślach.
         Następny dzień był równie nudny jak poprzedni. Rano dzwoniłam do chłopaków i udało mi się porozmawiać z Izzym. Niestety, zamiast mnie uspokoić ta rozmowa jaszcze bardziej mnie zmartwiła. Dowiedziałam się, że od mojego wyjazdu nikt nie widział Duffa w domu i chłopcy też zaczynali się martwić. Powiedziałam brunetowi, że zadzwonię wieczorem i wtedy dokładnie wszystko mi opowie. Na śniadaniu Rudemu udało się wcisnąć we mnie kanapkę, a potem dowiedzieliśmy się, że cały dzień mamy wolny i możemy robić co chcemy, ale przed 23 mamy być w domkach. Wyszliśmy ze stołówki i chłopak poprowadził mnie w stronę miasteczka. Usiedliśmy w jakiejś kawiarni i zamówiliśmy coś do picia.
- Vic, co się dzieję? Od rana jesteś jakaś dziwna.- opowiedziałam mu o ty czego na razie się dowiedziałam i o tym jak bardzo się martwię o mojego chłopaka. Axl wysłuchał mnie uważnie i widziałam, że też się martwi.
- Pewnie poszedł do baru i się upił. Nie martw się, znajdą go, na pewno.
- Mam nadzieję.
- No już, nie bądź smutna. Choć zabiorę cię gdzieś.
- Gdzie?
- Nie powiem. Zobaczysz jak będziemy na miejscu.- byłam ciekawa gdzie on mnie ciągnie, ale przez całą drogę nie pisnął ani słówka. Na koniec zasłonił mi oczy. Kiedy wreszcie stanęliśmy i zdjął dłonie z mojej twarzy ujrzałam...
- Wesołe miasteczko?!- zaczęłam się śmiać. Nie mogłam się opanować, ale kiedy zobaczyłam smutną minę Rudego natychmiast przestałam.
- Nie podoba ci się?- zapytał z takim smutkiem w głosie, że miałam ochotę go przytulić, ale że nadal miałam w pamięci ostatnie wydarzenie nie zrobiłam tego.
- Przeciwnie, bardzo mi się podoba.- od razu poweselał, a ja się do niego wyszczerzyłam. Przez pół dnia jeździliśmy na karuzelach i innych atrakcjach. Przyznam się szczerze, że bardzo poprawił mi tym humor. Potem zjedliśmy obiad w jakiejś knajpce, chłopak oznajmił, że ma dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Tym razem nie zasłaniał mi oczu, więc widziałam gdzie idę. Po paru minutach stanęliśmy przed salonem tatuażu. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Mówiłaś, że chcesz sobie zrobić tatuaż.- ma rację, wspomniałam mu o tym w autobusie.
- Ale Axl, ja nie...
- Możesz. Właściciel to mój znajomy i nie, ja zapłacę.- wepchnął mnie do salonu i wszedł za mną.
- Will! Dawno cie tu nie było!
- Cześć Billy. Właściwie to teraz mam na imię Axl.- więc to jednak nie jest jego prawdziwe imię! Will, ładnie. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Chyba odgadł co mi chodzi po głowie, bo wytknął język i wskazał na mnie.
- To jest Vic. Poznajcie się.- Billy się do mnie uśmiechnął.
- To co tym razem chcesz sobie zrobić?
- Nie ja. Ona.
- Hmmm. Ile ty masz lat słoneczko?
- Nieważne ile ma lat. Zrobisz to dla mnie? Po starej znajomości?
- No dobra, ale tylko dlatego, że znamy się od dawna.
- Dzięki.
- No dobra. To co mam ci wytatuować?
- Myślałam o czymś takim na plecach.- powiedziałam i wyjęłam z torby rysunek, który nosiłam ze sobą od kilku lat. Koleś westchnął, a rudy spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Trochę to zajmie i będzie bolało.
- Nie szkodzi.
- No dobra. zdejmij koszulkę, rozepnij stanik i kładź się.- spojrzałam na Rudego. Teraz szczerzył się jak głupi. Wytknęłam język i odwróciłam się do niego tyłem. Po ok. dwóch godzinach tatuaż był gotowy, a moje plecy pulsowały bólem.
- Chcesz go zobaczyć zanim przykleję opatrunek?
- Pewnie.- wstałam chwiejnie i przytrzymując ubranie podeszłam w kierunku wielkiego lustra na przeciwległej ścianie. To co zobaczyłam gdy Axl przytrzymał mniejsze lusterko przede mną, było spełnieniem jednego z moich marzeń.


 Potem Billy zakleił mi plecy opatrunkiem i dał maść, którą je miałam smarować. Byłam bardzo wdzięczna Axlowi. Poszliśmy jeszcze na frytki i wróciliśmy do obozu. Natychmiast chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do domu Gunsów. Izzy musiał czekać przy telefonie, bo odebrał po pierwszym sygnale.
- Vic, bardzo cię proszę tylko się nie denerwuj.- nie denerwuj?
- Co się stało?!
- Nigdzie nie znaleźliśmy Duffa. Szukaliśmy go wszędzie. Zapadł się pod ziemię.- chwili się ulotnił. Nogi się pode mną ugięły i Axl musiał mnie przytrzymać żebym się nie przewróciła.
- Co?!
- Mówiłem żebyś się nie denerwowała. Pewnie jest u jakiś znajomych. Niedługo wróci.
- Cześć Izzy. Co się stało?
- Nigdzie nie znaleźliśmy Duffa. Idiota kurwa gdzieś polazł. Co z Vic?
- Prawie mi tu zemdlała. Nie martw się, zajmę się nią.
- Dobra, zadzwońcie rano, może już wróci.- rozłączyli się i chłopak zaprowadził mnie do swojego domku. Na szczęście mieszkał z chłopakami, którzy byli spoko. Posadził mnie na swoim łóżku, kazał nigdzie się nie ruszać i wyszedł.
        Zaczęłam płakać. Łzy ciekły mi po twarzy. Starałam się przestać, ale nie mogłam. Gdy Axl wrócił po kilku minutach z kubkiem herbaty i zobaczył w jakim jestem stanie, odstawił kubek na szafkę, usiadł koło mnie, przytulił i głaskał po głowie.
- Spokojnie, nie martw się, wszystko będzie dobrze.- szeptał mi do ucha. Po chwili wciągnął mnie na swoje kolana i ciaśniej objął. Wtuliła twarz w jego koszulkę i dalej płakałam. Kiedy po kilku minutach się uspokoiłam koszulka chłopaka była cała mokra, a herbata, którą mi przyniósł zimna. Wypiłam ją, a Rudy zdjął koszulkę. Nie byłam w stanie się na niego nie gapić, wręcz pożerałam go wzrokiem. Wiem, że nie powinnam tego robić tym bardziej, gdy mój chłopak zaginął, ale to było silniejsze ode mnie. Chłopak popatrzył na mnie najpierw zdziwiony, a potem delikatni, niepewnie się uśmiechnął. Podszedł do mnie powoli i już miał mnie pocałować.... Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wpadli jego koledzy. Odskoczyłam od Axla jak oparzona i pobiegłam do siebie. Boże, znowu. Prawie się pocałowaliśmy. Przecież ja mam chłopaka, najprawdopodobniej zaginął, a ja całuję się z innym, jakby tego było mało- jego najlepszym przyjacielem. Padłam na łóżko i ukryłam twarz w poduszce. Dlaczego tak bardzo cięgnie mnie do Axla? Przecież kocham Duffa. Ehhh.... Chwyciłam słuchawki i żeby o niczym już nie myśleć zatopiłam sie w muzyce. Po kilku godzinach zasnęłam wpatrzona w księżyc za oknem. 














5 komentarzy:

  1. Ej no prosze tylko nie to Vic ma być z Duffem i koniec/tajemnicza nieznajoma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy ja tu napisałam, że Vic jest z Axlem? Nie. Jeszcze nic nie wiadomo. Czytaj dalej to zobaczysz co się potem stanie. Nic nie zdradzę, ale pewne plany co do bohaterów mam, tylko z pisaniem gorzej, ale to z przyczyn technicznych.

      Usuń
  2. Świetny rozdział, Axl jest taki słodki, mogliby być razem, taka szczęśliwa parka, tylko, że Duffa szkoda. Choć z Duffa i Victorii też niezła parka, mam nadzieję, że McKagan się znajdzie :D A mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na you-could-be-mine-guns.blogspot.com ? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ten jeszcze... chciałaś, to u mnie nowy rozdział jest :D

    OdpowiedzUsuń